Dreamer - Rozdział 8

     
         I ponownie wróciłem do swojego spokojnego rytmu. Nie myślałem o Doi'm, tak jakby wcale nie istniał. Udawałem, że go nie ma. Leżąc wieczorem w łóżku lub na kanapie wcale nie zastanawiałem się co robi. Nie czekałem na smsy ani rozmowy telefoniczne. Pogodziłem się z tym, że ma nowego przyjaciela, ale...
Po co się oszukiwać? Wiedziałem, że powinienem być szczery przynajmniej przed sobą samym, jednak nawet w tej sytuacji moja duma, nie mogła tego znieść. Więc brnąłem w te kłamstwo.
                Ulica przed moim blokiem została całkowicie zasypana przez śnieg, co rzadko zdarza się w Japonii. Przed ciemnym, brudnym wejściem do klatki powstało nowe graffiti, które było.. Bardzo kolorowe, sprawiające wrażenie, że autor na siłę stara się przekazać szczęście i optymizm całkowicie przeciętnym mieszkańcom.
To wszystko utwierdzało mnie w fakcie, że czas płynie dalej, czego osobiście nie potrafię zauważyć, ani docenić.
                Tego dnia miałem wrażenie, że wszystko toczy się jeszcze wolniej niż zawsze. Siedziałem w sypialni, wraz z Yui i przeglądaliśmy rzeczy, które po sobie zostawiła. Trochę ich było, nie wszystko udało nam się wcześniej posortować. Teraz właśnie to robiliśmy, dzieląc przedmioty na trzy kupki. Na te do wyrzucenia, te które Yui zabiera do swojego mieszkania i  te które są moje.
W tle grało nam radio, w jakiś sposób umilając czas. Yui siedziała na przeciw mnie, wysypując z kartonów znalezionych pod łóżkiem różne niewielkie drobiazgi. Jakieś lusterko, figurki, kosmetyki, stos papierków i starych, zapisanych kartek. Cały czas mówiła o swoim życiu u boku ukochanego, do którego powoli się przekonywałem.
Ponownie odnosiłem wrażenie, że jest szczęśliwa i to mi wystarczało. Nie widziałem w jej zachowaniu niczego dziwnego, żadnych oznak na to, by było jej źle, by była smutna.
Wpatrywałem się w nią przez chwile, po czym zacząłem przeglądać rzeczy, które zajęły większość podłogi.
-Poczekaj z resztą. - mruknąłem widząc jak spod łóżka wyciąga kolejne pudło. Dziewczyna kiwnęła głową i zaczęła przeglądać osamotnione kartki, by następnie większość z nich wrzucić do foliowego worka, chwilowo grającego rolę śmietnika.
Ja za to od razu zacząłem przeglądać wysypane zdjęcia. Na większości z nich była moja siostra z przyjaciółmi. Sięgając po ostatnie z nich zauważyłem jakąś różnice. Fotografia przedstawiała nas na przyjęciu rodzinnym. Duża ilość gości wpatrzona była w obiektyw, przez co poczułem nagłą suchość w gardle.
- Kim są ci ludzie? - Zapytałem wzrokiem wynajdując siebie w wieku jakiś 3-4 lat, jak i Yui pokazującą mi palcem obiektyw aparatu. Najpewniej w normalnej sytuacji zacząłbym się śmiać ze swojej całkowicie zdezorientowanej miny na zdjęciu, jednak moje życie od jakiegoś czasu nie było normalne.
-Wujkowie, dziadkowie, ciotki... O a tu są rodzice. - Wskazała na dwójkę młodych ludzi, których udało się uwiecznić na zdjęciu. W prawdzie nie byli w jego centrum, a w rogu. Ojciec siedział na dziwnym, nieciekawie wyglądającym krześle, zaś matka na jego kolanach. Obaj mieli twarze skierowane na fotografa.
-O...Czemu nigdy nie pokazałaś mi tego zdjęcia? - Zapytałem z wyczuwalnym wyrzutem w głosie. Odłożyłem pliczek fotografii na bok i zacząłem zbierać różnobarwne breloczki, których Moja siostra posiadała nadzwyczajną ilość.
-Nie było okazji, zresztą nawet nie potrafię ci wymienić imion tych ludzi. - Machnęła lekceważąco ręką.
Sprzątać skończyliśmy po jakiś dwóch godzinach. Zdecydowałem się odprowadzić Yui na jej zajęcia malarskie. Chodzi na nie od dwóch lat i to tak naprawdę jedna z niewielu rzeczy, które nie zmieniły się po śmierci rodziców. Często namawiała mnie, bym z nią na nie poszedł. Faktycznie, byłem nie raz i nawet mi się podobało, ale potem nie było czasu ani nastroju na bawienie się farbami.
 Sposoby na jakie przeżywaliśmy odejście bliskich dość znacznie się różniły.
Przechodząc koło budynku, w którym odbywały się zajęcie, dziewczyna szybko zaproponowała mi bym ponownie poszedł z nią. Odmówiłem, wiedząc, że to nie jest dobry czas, by w pełni wrócić do normalnego życia. Minęło dopiero kilka miesięcy, nie zdążyłem całkowicie pogodzić się z brakiem rodziców.
-Haru. - Zatrzymała mnie brunetka, gdy chciałem się z nią pożegnać.
-Tak? -przystanąłem przed drzwiami budynku i zerknąłem na dziewczynę nieco zaciekawiony. Wcisnąłem ręce w kieszenie, czując jak silny podmuch wiatru obrzucił moją twarz śnieżnymi gwiazdkami.
- Niedługo święta. - Stwierdziła, szukając czegoś w torebce.
-Racja. - przyznałem, uśmiechając się lekko. Nie byłem zbyt religijny, jednak lubiłem wigilię.
-Rodzice Jun'a zaprosili nas na święta.. - Zaczęła, a mój wzrok zmienił się na zdziwiony.
-To Ty znasz jego rodziców?
-Poznam. - Wyznała zadowolona, podnosząc na mnie wzrok. Uwielbiałem ten błysk w jej oczach. - Pojedziesz z nami, prawda, Haru? - Zapytała, a po jej minie wiedziałem, że to pytanie zostało zadane całkowicie poważnie.
-Wolę zostać, ale bawcie się dobrze. - Uśmiechnąłem się nieco sztucznie. Tym razem to ona wydawała się zdziwiona, naprawdę spodziewała się po mnie innej odpowiedzi?
-Ale.. Przecież nie zostawimy cię samego! - Zbuntowała się głośno, a ja pomyślałem, że w pewien sposób dziewczyna zrobiła to wyprowadzając się.
Nie mogłem ufać jej tak bardzo jak wcześniej.
-Chcę zostać Sam.  - Wyznałem nieco nieszczerze, choć jakby się głębiej zastanowić trochę prawdy w tym było. Chciałem wszystko przemyśleć i zadecydować co zrobić ze swoim życiem.
W tej chwili obiecałem sobie, że od nowego roku postaram się być lepszym człowiekiem, żyć normalniej.
-Ale..
-Sam. - Podkreśliłem. - Muszę lecieć. Bawcie się dobrze.- Powtórzyłem i odwróciłem się na pięcie by odejść. Ostatnie co usłyszałem to ciche i przesiąknięte smutkiem "Żegnaj" z ust mojej siostry. Przegryzłem wargę wiedząc, że ten wyjazd dobrze wpłynie na moją siostrę. Wierzyłem, że uda jej się stworzyć szczęśliwą, kochającą się rodzinę, ale aby to się stało musiała ograniczyć kontakty z złym człowiekiem, jakim się stałem.
Przyłożyłem do policzków dłonie odwrócone wewnętrznymi stronami i zacząłem mocno pocierać policzki. Kopnąłem nogą w śnieg przez co rozsypał się dookoła mnie, jakby uciekając przed kontaktem z moją osobą.
Westchnąłem zerkając za siebie. Yui zniknęła już za drzwiami pracowni.

Czemu życie musi być tak cholernie trudne?
 *   *    *
          Nie mogłem oddychać, wydawało mi się, że ktoś za mną stoi i mocno zaciska swoje dłonie na mojej szyi, jednak gdy się odwróciłem nikogo nie dostrzegłem. Przykre uczucie także zniknęło. Moje oczy widziały jedynie bezgraniczną czerń, w oddali słyszałem czyjeś kroki i spokojną grę na skrzypcach, która z chwili na chwilę stawała się szybsza, dramatyczniejsza. Jedną z dłoni objąłem skrawek materiału, który miałem na sobie. Była to dziwna, przyległa do ciała koszulka. Z każdym ruchem czułem jak przesuwa się po moim ciele. Przesunąłem się na bok drugą dłonią szukając ściany, znalazłem ją jednak od razu odskoczyłem, upadając przy tym na ziemie. Ściana była niewyobrażalnie gorąca. Wręcz płonęła. Ziemia za to zdawała się być taflą lodu, która przy spotkaniu z moją skórą wywołała nieprzyjemne dreszcze. Westchnąłem, gdy uczucie podduszania wróciło ze zdwojoną siłą. Teraz byłem pewien, że ktoś za mną stoi. Chciałem coś powiedzieć, jednak mój głos nie mógł opuścić gardła. 
Spróbowałem stanąć na nogi, ale te zdawały się być jak z waty co spowodowało, że ponownie upadłem. Wydawało mi się, że korytarz w którym się znalazłem zaczyna jaśnieć i tak faktycznie było. Na suficie pojawiły się malutkie pochodnie, które zapalały się bardzo powoli. Widziałem tylko je, nic więcej, były jeszcze za słabe bym mógł przyuważyć twarz mojego oprawcy, zresztą i tak nie mogłem się odwrócić. Byłem na przegranej pozycji. Gdy myślałem, że zaraz się uduszę wszystko się skończyło...

        Usiadłem gwałtownie na łóżku, jednak po chwili ponownie padłem na materac. Starałem się zaczerpnąć jak najwięcej powietrza, które zdawało się być czystsze niż zawsze. Zacząłem gwałtownie kaszleć, powtarzając sobie w myślach, że to był tylko sen. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
 Zasnąłem wczoraj na kanapie, a telewizor był włączony przez całą noc. W tej chwili na jego ekranie pojawiła się uśmiechnięta pogodynka, zapowiadająca jeszcze więcej śniegu. Świetnie. Przeciągnąłem się gwałtownie i wstałem, zrzucając z siebie bluzę którą przed snem się okryłem. Ponownie się przeciągnąłem i z ciekawości dotknąłem swojego czoła. Zdawało się być cieplejsze niż zawsze, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że całkowicie zdrowy człowiek nie może mieć tak niezrozumiałych snów.
Ruszyłem do kuchni , a gdy tam dotarłem zdecydowałem się coś zjeść. Problem polegał na tym, że kompletnie nie umiem gotować, tak samo jak moja siostra. Przystanąłem na tym, że wyjąłem kromkę chleba i pomidora, by to połączyć. Niestety skończyło się na tym, że pokrojony pomidor był grubszy niż nieszczęsna kromka. Widać było, że to męska kanapka.
Westchnąłem i postanowiłem użyć trochę soli, co skończyło się na tym, że.. Jedzenie stało się za słone.
W chwili, gdy chciałem odłożyłem nóż, sygnał przychodzącego połączenia tak mnie zaskoczył, że niebezpieczny przyrząd wylądował na ziemi wraz z kanapką.
Warknąłem i wyszedłem z kuchni do salonu. Podniosłem telefon ze stołu i spojrzałem na wyświetlacz od razu żałując, że to zrobiłem.
połączenie 
Doi

Prychnąłem, kładąc telefon na  kanapę i przykrywając go poduszką. Blond włosy książę dzwonił jeszcze raz, jednak chciałem by wiedział, że jestem zły. Bo taka była prawda, choć nie pojmowałem dlaczego pozwoliłem temu uczuciu kontrolować sytuacje.


Komentarze

  1. SmutneT-T dlatego musi być sam?
    Doi niech wkońcu zdobędzie jego serce.
    Proszę, błagam o to,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech... jak można przerwać w takim monecie? Najchętniej pochłonęłabym całe to opowiadanie za jednym zamachem... szkoda, że tak się nie da.. ^^
    Życzę weny i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh...mam nadzieję, że między nimi się poprawi...:'( I zabiję, że przerwałaś akurat teraz! ^O^
    Pisz szybko, bo czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)
    ~Habin Jung

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutnawo mi. Biedny Haru, biedny Doi. wszyscy biedni. Proszę niech między nimi będzie dobrze, bo się zapłaczę na śmierć.
    Pozdrawiam i życzę weny do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam dziś wszystkie rozdziały Marzyciela! Jestem z siebie dumna :3 Jeśli chodzi o Twój styl pisania, jest całkiem niezły. Masz niewielkie problemy z interpunkcją, czasem zdania nie mają sensu i trzeba się go doszukiwać, lecz mimo to mi się podobało! Chcę kolejny rozdział ;; Ach, i jeśli będziesz potrzebować korektu tekstu, pisz: elisabeth.livest@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    ten sen straszny, i teraz wielce Doi przypomniał sobie o nim.....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz