Arive or dead- Część 3/..


Nieraz często spotykam się z pewnym pytaniem, lub obietnicą. Czy można kogoś rozkochać w sobie? Wydaje mi się to absurdalne. Osoba sama musi do tego dojść, to taka dobra rada. Nie można nikogo zmusić do miłości, to jest coś, co każdy z nas musi odkryć w sobie, mimo wielu trudności. Oczywiście nie każdy zgadza się z tym stwierdzeniem. Wiele ludzi wciąż pozostanie przy swoich poglądach.

31 grudzień 2010

                Wchodzę do błękitnego, pokrytego białymi kafelkami sklepu. Nawet tu wszystko nosi wspomnienia o tobie. Mijam zmartwione spojrzenie kasjerki, z którą zaledwie kilka lat temu próbowaliśmy pojąć, czym różni się woda cytrynowa, od tej o smaku cytrynowym. Nie udało się, ale było przy tym sporo śmiechu i śmiałych sugestii. Mijam też wielkie, prostokątne lustro, przy którym mając po 9-lat testowaliśmy kolorowe flamastry na twojej twarzy.  Teraz widzę tam wychudzonego 21-latka o czarnych jak noc włosach sięgających troszkę poza środek pleców. Przygaszonego, pochłoniętego przez własne myśli. A jego samotna twarz, lekko podpuchnięte od łez słabości oczy, smutno mierzące półki z zupkami w proszku, zdradzały że nie są to kolorowe przemyślenia.

                Biorę niechętnie kilka proszkowanych dań, ruszam po kawę, która od jakiegoś czasu, jako jedyna trzyma mnie przy nędznym, spragnionym szczęścia życiu. Mijam alejkę, przy której potrafiłem kłócić się wiele czasu o zakup. Nazywałeś mnie wtedy „Rozpieszczoną księżniczką”, Czego znaczenie jeszcze bardziej mnie złościło. Ale w końcu i tak dostawałem to, czego chciałem… Teraz pragnę uciec stąd jak najdalej.

Biorę jeszcze chleb, który zapewne i tak po kilku dniach wciąż zostanie w nienaruszonym stanie. Jako że Aki, prawie całe swoje życie spędza z moim bratem, jego narzeczoną i ich dziećmi ruszam prosto do kasy. Właściwie sam już nie wiem, czemu chłopiec wciąż ‘mieszka’ ze mną.

-Pracujesz już nad kolejną książką? – Pyta z uśmiechem 34-letnia kobieta, która od początku śledzi moje losy jako pisarza. Ta sama kobieta, która wcześniej pojawiła się w moich wspomnieniach.

-Tak, już od jakiegoś czasu. –Odpowiadam, pakując zakupy do cienkiej, żółtej siatki.

-A, o czym będzie?

-Nie wiem dokładnie, ale na pewno coś związanego z moją przeszłością i… Tsukim… -Dodaje smętnie, wyciągając portfel.- Nie wiesz co u niego…? – Pytam cicho z nadzieją

-Och,nie... – Wygląda na zmieszaną, uśmiecha się tym razem smutno wciskając mi w dłoń resztę. – Mnie też go brakuje, Ale musimy się trzymać, maleńki. –Mówi klepiąc mnie w ramie.

-Wiem, Sumire. Ale to często jest tak cholernie trudne.. – Czuję jak do oczu napływają niechciane łzy. Mój głos zaczyna się załamywać. Nie chcę by ktokolwiek widział moje słabości. Niech ludzie mają do czynienia z bezbarwną maską, z czasem tak dobrze przeze mnie wyćwiczoną.

Kobieta widząc to wstaje zza lady i korzystając z chwilowego braku klientów podchodzi do mnie, przytulając do siebie.

-Poradzisz sobie.. – Szepcze w moje włosy. – Musisz..

-Wiem, dziękuje… Do zobaczenia. – Uśmiecham się słabo, żegnając szybko. Ocieram oczy i w drzwiach odwracam się jeszcze by pomachać jej jeszcze i biorąc w dwie dłonie siatkę, podnoszę ją na wysokość torsu i przytulam do siebie.

                Pamiętam jak kiedyś, wracając tą uliczką Tsuki poślizgnął się na nie zauważonym przez nas lodzie i przewrócił się na mnie, zaś ja zamiast ustać nieprzygotowany na to poleciałem do tyłu i uderzyłem głową w lustrzaną taflę. A że padliśmy tak na środku tłocznej drogi powstało niezłe zamieszanie. Brązowooki, wtedy jeszcze blondyn mówił, że nie kontaktowałem przez chwile, zaledwie kilka sekund, ale udało mi się go wystraszyć, tak samo jak przechodniów, którzy chcieli już dzwonić po karetkę. To chyba przez małe miasto, przez to, że wszyscy się tu znają i opiekują sobą nawzajem. Nie pamiętam dobrze, jak to się skończyło, ale chyba udało nam się wykręcić..

                Na klatce schodowej spotykam równie, co ja zmarzniętą Ayako, która czeka na mnie już kwadrans, tak przynajmniej mówi.

-Moja koleżanka ma suczkę, która niedługo będzie mieć szczenięta. Dosłownie za 3-5 dni. Chciałbyś jednego? – Pyta wchodząc do kuchni. Nastawiła wodę na herbatę.

-Po, co mi?

-Kiedyś chciałeś..- Mówi z wyrzutem.

-kiedyś byłem samotny. – Wyjaśniam naciągając na ramiona pasiastą bluzę.

-Już nie jesteś? – Uśmiecha się leniwie, najwyraźniej zadowolona.

-Teraz już do tego przywykłem, poza tym mieszkam z Akim.  Piszemy dalej?

-Jasne.. –Siada tak samo jak wczoraj. Dzwonię jeszcze do brata z pytaniem czy Aki dziś także będzie spał u niego. Zresztą, tak jest prawie codziennie.  Otrzymując potwierdzającą odpowiedz, żegnam się z nim. Opuszczam rolety w pokoju. Zamykam drzwi. Kobieta w tym czasie otwiera dokument w komputerze.

                Blondynka siedziała ze mną aż do wieczora, wciąż rozłożeni byliśmy w ciemnym pokoju. Cały wieczór spędziła na poznawaniu innej strony mojej osoby. Czułem, że mój cichy, dawny i przez niektórych zapominanych świat jest zagrożony. Ja sam miałem ochotę uciec. Czując, że coraz trudniej jest mi mówić o wszystkim, co tak kochałem. Znów wracałem do tych czasów, pełnych optymizmu i nadziei.

                Wychodzi o 21: 38. Do męża, by razem z nim spędzić nowy rok. Ja mimo licznych zaproszeń zostaje sam w domu. By zająć czymś umysł zaczynam sprzątać różne zakamarki nieco zaniedbanego mieszkania. Niewiele przed północą wychodzę na balkon. Kolorowe fajerwerki rozświetlają powoli całe czarne niebo. Słyszę śmiechy dorosłych, jaki i dzieci. Śmieje się gorzko, czemu ja nie mogę się tak cieszyć? Z drobnej rzeczy, tak jak kiedyś?!

***

31 grudzień 2005.

-Hoshi! Wychodzimy! Szybko, Szybko! – Usłyszałem krzyki, a blisko mnie pojawił się Tsuki skacząc jak nażarty cukrem króliczek. Właściwie jakby doczepić mu uszka i okrągły ogonek, to faktycznie wyglądałby jak wyrośnięty króliś.

-Już chwila! – Zaśmiałem się zakładając kurtkę, rodzice Tsukiego byli już na dworze, zaś my jakoś nie mogliśmy się zebrać.. No dobra… Ja nie mogłem się zebrać. Chwyciłem w dłonie telefon, na który co chwileczkę przychodziły wesołe życzenia noworoczne od bliskich, jak i dalszych przyjaciół. Już chwile potem moja dłoń została pochwycona w miłym uścisku, lekko zmarzniętych łapek przyjaciela.

Będąc na dworze od razu zostałem popchnięty od bloku, z którego co jakiś czas spadały sztuczne ognie.  Czerwono włosy w takie dni zachowywał się jak dzieciak, nawet teraz mocno trzymając moją rączkę „kicał” w stronę swoich rodziców, z błyszczącymi jak maleńkie gwiazdki, oczyma.

-No nareszcie, chłopcy! –Uśmiechnęła się na nas widok matka chłopaka, jego ojciec zaś stojąc kawałek za nami próbował odpalić jedną z kolorowych rakiet. Razem z Tsukim uśmiechaliśmy się szeroki stojąc przy sobie. W dłoni trzymałem telefon, co minutę pokazując chłopakowi śmieszne SMS-y. On stał za mną przytulając od tyłu, by swobodnie mógł zajrzeć przez ramie na mały ekranik. Razem czekaliśmy na punkt kulminacyjny tej nocy. Z daleka musieliśmy wyglądać jak czteroosobowa, szczęśliwa rodzinka. Odchyliłem się lekko do tyłu opierając się o kumpla ze śmiechem patrząc jak jego ojciec odgrywa swój „taniec radości” Wzrokiem śledząc dopiero, co wypuszczoną petardę.

***

                Znów śmieję się cicho, patrząc jak deszcz delikatnie znaczy się na kurtkach wielu ludzi. Zjeżdżam po szybie starając się powstrzymać płacz. Ignoruje i tak mokre już policzki.

Kiedyś było lepiej, to pewny fakt..  Byłem z nim, mogłem czuć się bezpiecznie. Bo przecież właśnie tak rozpoznaje się miłość.. Może jest tak jak powiedziała moja matka.. Może to niepisane jest szczęście.

Resztę życie spędzę w samotności, tak jak teraz -Powstrzymując drgające ramiona i przykre wspomnienia…

To nie łzy… To tylko deszcz…

Następny rozdział zakończony, nieco inny od poprzednich. Pozbawiony Tylu opisów wspomnień J

Komentarze

  1. Hmmm... cóż.
    Może być ciekawie, co ja pisze ... jest ciekawie :D
    Wciągnęło mnie... czekam na next, obaczymy co tam dalej będzie :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny, dlaczego to takie przeraźliwie smutne. Wylecz go jakoś z tej depresji. Nie wiem co się stało, ale przecież nie można w nieskończoność tak cierpieć. Przyznaję, że ciekawie opisujesz uczucia tego chłopaka, podoba mi się też ten pomysł ze wspomnieniami.
    Robisz faktycznie sporo błędów, głównie stylistycznych, ale tego się można nauczyć.Wiem coś o tym bo sama z nimi ciągle walczę.
    ps. prosiłaś o zawiadomienie o nowym blogu - http://gorzkismakslawy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia mnie zainteresowała... A jak tak się dzieje to za cholerę mnie nie odciągniesz od komputera :D Wciąga i to mocno. Idę czytać dalej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super. Chyba dziś dopóki mi się nie zechce spać będę czytała twoje opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    był bardzo szczęśliwy, wszystko mu go przypomina...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz