Dreamer - Rozdział 16

Wpatrywałem się w nieznajomą kobietę wielkimi oczyma. Robiło mi się gorąco jak i zimno na przemian. Moje dłonie zaczęły się trząść, zaś oddech stał się głośniejszy. Praca serca przyśpieszyła do tępa, o jakie nigdy Go nie podejrzewałem.
- Świetnie, że jesteś. - Pierwszy głos zabrał Ryu. Nie patrzyłem na niego. Dalej wbijałem wzrok w rudowłosą. Ta zdawała się być nieco zdziwiona i zainteresowana. - Haruhiko, poznaj Kajahare Miiko. - Przedstawił mi kobietę. Nie zwracał się do niej z jakąkolwiek grzecznością, ale nie dziwiłem się. Przecież to najzwyklejsza w świecie prostytutka! Osoba bez cienia honoru czy wstydu. Postać sprzedająca swoje własne ciało. -  Czy ta dziwka Ci kogoś nie przypomina? - Zapytał na końcu. Poczułem jak mężczyzna kładzie mi dłoń na ramieniu i staje za mną. Nie było to tak przyjemne odczucie, jak w przypadku Doi'ego. Dłonie starszego były szorstkie, a dotyk silny i bez cienia delikatności. Doi za to miał skórę gładką, a gdy mnie dotykał miałem wrażenie, że robi to niepewnie. Tak jakby choć jeden niewłaściwy gest mógłby mnie unicestwić.
-Co to znaczy dziwka? - Zwróciła się najmłodsza z nas. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na nią jakby wyrwany z innego świata.
- Doi, idźcie do domu. - Poprosiłem blondyna zerkając na niego. Patrzył na mnie z niepokojem i powądpieniem. - No idźcie. - Poganiałem ich. Toi na dzwięk zdenerwowanego głosu podbiegła do mnie.  Zaczęła warczeć na Ryu i Miiko- San.
-Co to znaczy? - Dalej dopytywała się pięciolatka. Posłałem proszące spojrzenie Doi'emu. Ten w końcu westchnął i złapał dziewczynkę za rękę. Przechodząc obok mnie pogłaskał moje włosy i wcisnął mi w dłonie smycz Toi, która zaczęła podgryzać nogawki spodni zdezorientowanego tym Ryu. Moi towarzysze powoli znikali w ciemnościach nocy. Została jedynie niespokojna Toi.
- Więc? - Zaczął ponownie rudowłosy. Szybko uspokoiłem psinę, która usiadła tuż przy mojej nodze.
- Nie wiem kim jest ta kobieta. - Mruknąłem starając się opanować drżenie głosu.
- Idź Ryu. Chcę zostać z nim sama. - Odezwała się rudowłosa. Brunet prychnął na to, najwyraźniej dobrze się bawiąc. W końcu pod ponaglającym spojrzeniem starszej od nas kobiety życzył nam "dobrej zabawy" i ulotnił się. Ostatnie co zobaczyłem to skrawek płaszcza znikający za zakrętem.  - Chodź Haruhiko. - Rozkazała Pani prostytutka. Z miejsca ruszyła jako pierwsza, najpewniej nie dopuszczając do siebie możliwości bym nie podążył za nią. Schyliłem się i pogłaskałem psa. Truchtem dobiegłem do oddalającej się kobiety, zaś za mną posłusznie przydreptała Toi.  - Chyba domyśliłeś się kim jestem prawda? Jesteś do mnie bardzo podobny...
- Moją matką? - Zapytałem by się upewnić. Kobieta pokiwała głową, zaś ja aż się skrzywiłem.
Tyle lat marzyłem o tym by poznać rodziców... A moja matka okazała się... Taką osobą...
-  Pewnie masz sporo pytań... Ja też je mam, bardzo dużo. W prawdzie rzadko o tobie myślałam, ale to nawet fascynujące po tylu latach spotkać kogoś, kogo sama stworzyłam. - Zaśmiała się starsza.
- Opowiedz mi wszystko od początku. - Mruknąłem nie chcąc słuchać jej bezsensownego paplania. Widziałem, że wcale nie zależy jej na poznaniu mnie. Chciała tylko spełnić swój obowiązek.
- Nie ma co dużo opowiadać. Jestem prostytutką od... Niemal dwudziestu lat. Jesteś synem jednego z moich klientów. Miał żonę, dwójkę dzieci więc chciał żebym nikomu nie mówiła, co więcej prosił bym usunęła ciąże. - Na to wyznanie zadrżałem lekko. - Chciałam to zrobić, jednak moja przyjaciółka się o tym dowiedziała. Miałam wtedy zaledwie osiemnaście lat, ona dwadzieścia cztery. Sądziłam, że lepiej zna życie, więc gdy powiedziała, że to będzie mój najgorszy błąd zgodziłam się urodzić dziecko. Podczas ciąży mieszkałam w starym budynku, który miał iść do rozbiórki. Nie miałam domu, uciekłam z niego. Nie chcę, żeby było ci przykro... Ale miałam nadzieję, że poronię. - Oznajmiła, na co mnie zaszkliły się oczy. Ona chciała się mnie pozbyć. Nie chciała bym istniał. - Podczas ciąży dużo paliłam, piłam, brałam leki nasenne.. Robiłam wszystko żeby ci zaszkodzić... Jednak moja przyjaciółka starała się ci pomóc... Wyrzucała papierosy, dolewała do alkoholu wodę, zamieniała leki nasenne na jakieś inne... Obiecała, że się tobą zajmie, gdy się urodzisz. Cóż... Zmarła, gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży. Miała AIDS. Urodziłam cię tylko dlatego, że chciałam spełnić jej marzenie. Zajmowałam się tobą jakieś... Trzy dni. Więcej nie wytrzymałam. Później Cię oddałam. Ot cała historia. - Na koniec zrobiła jakiś nie określony gest rękami. Przetarłem szybko oczy, czując nieznośny ból serca.
Moja własna matka chciała się mnie pozbyć. Zawsze wmawiałem sobie, że nie miała pieniędzy na utrzymanie mnie. Niestety teraz wszystko wyszło na jaw.
Jestem synem niewyobrażalnie nieczystej istoty. Osoby, która oddała serce diabłu.
- Dlaczego uciekłaś od rodziców?
- Byłam gówniarą, przeszkadzali mi. - Wytłumaczyła wzruszając ramionami.
-Nie myślałaś o tym co się ze mną stanie?
- Byłam pewna, że szybko znajdziesz dom. Byłeś i jesteś ślicznym chłopcem. Tacy szybko znajdują kogoś, kto się nimi zajmie. Ludzie lubią takie żywe laleczki. - Prychnęła. Kiwnąłem głową, mimo że nie zgadzałem się z jej słowami. Gdy westchnąłem, kobieta od razu zauważyła, że chcę odejść. Złapała mnie za nadgarstek w chwili, gdy chciałem się odwrócić. Zatrzymała mnie, przez co jakiś cień nadziei padł na moje serce. - Powiedziałam ci to co chciałeś. Teraz twoja kolej. Mówiłam, że chcę wiedzieć co się z tobą działo, powiedz mi jak najwięcej.
- Mam normalne życie... Zaadoptowała mnie para z dzieckiem. Tak, mam siostrę. Rok starszą. Nazywa się Yui, ale teraz mieszka z narzeczonym. - Wyjaśniłem widząc jej zaciekawienie. Przystanąłem w miejscu i stanąłem na przeciw niej. Moje słowa wciąż były wyprane z emocji, mimo, że te działały teraz na całe moje rozumowanie. - Pomimo twoich prób jestem zdrowy. Nie wiem czemu mnie zaadoptowali.  Nie byli bogaci, ale nie mieliśmy biedy. Dobrze nam się żyło. Łatwo skończyłem szkołę, dobrze się uczyłem, nawet więcej niż dobrze! - Powiedziałem dumny, przecież były czasy, gdy należałem do dziesiątki najlepszych uczniów w szkole. - Ale pewnego dnia, zostałem wezwany o dyrektora... Nie wiedziałem co się dzieje, starałem się nikomu nie przeszkadzać i dobrze się uczyć. W gabinecie była też pedagog. - Wyznawałem powoli , przed oczami widząc ten okropny dzień. Dopiero przy następnych zdaniach mój głos zaczął drżeć. - Kazali mi usiąść i zachować spokój. Okazało się, że ojciec...  - Zatrzymałem się i odkaszlnąłem. Przecież nie musiałem jej tego mówić, więc po co to robiłem? Chyba po prostu czułem, że powinna mnie zrozumieć. Śmieszne, osoba, która traktuje mnie jak krótki epizod miałaby mnie zrozumieć . - Ojciec miał wypadek... I nie żyje. Dzień wcześniej wszyscy siedzieliśmy w salonie i graliśmy w kupioną przez niego grę planszową, zaś następnego dnia odszedł z tego świata, przez co już nigdy nie będę mógł zamienić z nim chociażby słowa. - Przegryzłem wargę powstrzymując łzy. - Nie pamiętam co działo się potem, chyba wpadłem w jakąś panikę... Kilka dni przesiedziałem w pokoju. Byłem bardzo związany z ojcem, opiekował się nami wszystkimi.  Yui otrząsnęła się szybciej. Zawsze była optymistką, więc powtarzała, że tam dokąd trafi będzie mu lepiej. Wróciła do szkoły, już kilka dni później. Pogrzeb ojca też był szybki, ale na nim pełno ludzi. - Uśmiechnąłem się lekko na wspomnienie osób zebranych, by pożegnać osobę, która zawsze była dla mnie najważniejsza. -  Wszyscy Go uwielbiali. Kilka dni później wyszedłem ... Przepraszam, pewnie nie chcesz tego słuchać... - Mruknąłem nagle wracając do świata teraźniejszego. Wzrok rudowłosej uległ zmianie. Z zainteresowanego stał się zdziwiony.
- Mów, dobrze jest się wygadać. Najpewniej nigdy więcej się nie spotkamy, więc myślę, że jestem dla ciebie idealnym słuchaczem. - Usiadła na schodach prowadzących do jakiejś klatki. Przysiadłem koło niej. Między moje kolana wepchnęła się Toi. Usiadła grzecznie na chodniku i położyła mordkę na moim udzie.
- Wyszedłem na cmentarz, upewnić się że to naprawdę koniec. Nie potrafiłem uwierzyć w jego śmierć. Yui w tym czasie była w szkole. Gdy wszedłem do mieszkania spodziewałem się zastać mamę ślęczącą nad naszymi rodzinnymi zdjęciami, ale jej tam nie było. Zacząłem jej szukać po całym mieszkaniu. Znalazłem dopiero w toalecie. - Schyliłem głowę z przyzwyczajenia. Zawsze, gdy tak robiłem włosy zasłaniały dokładnie moją twarz, jednak zapomniałem, że tym razem były spięte frotą.  - Leżała nieruchomo w wannie. Miała na sobie gruby, czarny sweter i zwykłe, niebieskie spodnie. Wszystko było mokre. Jej głowa zwrócona była w stronę ściany. Nie widziałem jej twarzy. - Mój głos stopniowo zmieniał się w urywany szept. - Zacząłem do niej mówić, ale ona nie reagowała. Podszedłem bliżej. Wody było naprawdę niewiele. Była jednolicie czerwona. Na ziemi leżała nieco zardzewiała, srebrna żyletka, obok było kilka kropel zaschniętej krwi. Wiem, że zacząłem wtedy krzyczeć. Podbiegłem do mamy i dotknąłem jej twarzy. Była strasznie zimna. Chwyciłem za rękę, żeby sprawdzić puls. Całe jej ciało... Ono robiło co tylko chciałem, nie protestowało. Pociągnąłem ją za rękę, a matka na to nie zareagowała. Jedynie jej głowa przechyliła się bardziej w moją stronę. Pulsu nie było. Okazało się, że mama pół godziny wcześniej dołączyła do swojej miłości. - Podsumowałem, chowając głowę w ramionach. - Przepraszam ,pewnie nie to chciałaś usłyszeć. - Wymamrotałem, wycierając policzki o rękawy kurtki.
-Co było dalej? - Zapytała kobieta, całkowicie zatopiona w mojej gorzkiej opowieści.
- Dalej? Em.. Dalej...  Nie pamiętam nic więcej z tego, ani następnego dnia... W ciągu dwóch następnych miesięcy nie pojawiłem się w szkole. Gdy do niej poszedłem... To był ostatni rok, więc pozwolili mi dokończyć naukę i nie oblali mnie. Nie poszedłem na uniwersytet. Potem.. Zamieszkałem z ciotką, ale jej nigdy nie było. Podróżuje po świecie. Wraz z Yui jakoś sobie radziliśmy.
- A kim był ten mężczyzna, z którym przyszedłeś? Nie widziałam jego twarzy.. Ta mała to jego córka? - Dopytywała kobieta. Na samo wspomnienie Doi'ego uśmiechnąłem się lekko przez łzy.
- Nie, to córka mojej przyjaciółki. Opiekujemy się nią przez tydzień. Mężczyzna... To Mój przyjaciel. - Specjalnie nie podałem jego imienia, by Miiko niczego nie podejrzewała. - Właściwie to... To od wczoraj chłopak. - Zaśmiałem się nadzwyczaj lekko. Pierwszy raz wypowiedziałem takie określenie na głos, nadzwyczajnie mi się podobało.
Byłem cholernie zmęczony, nieco głodny i bardzo przygnębiony. Te odczucia chyba odbierały mi rozum. Tak sobie wmawiałem.
- Chłopak? Jesteś gejem... Zawsze najładniejsi chłopacy są gejami. - Zaśmiała się kobieta. Miała zadziwiająco przyjemny śmiech. Swobodny, delikatny i dość cichy.
- Jestem bi. Mogę się spytać... Jesteś Japonką?
- Nie, Koreanką. - Uśmiechnęła się - Ale mieszkam tu od urodzenia. Twój ojciec był Japończykiem. Więc jesteś takim... Mieszańcem. - Podsumowała po czym wstała i otrzepała płaszcz. - Idź już. Twój chłopak pewnie się niepokoi, poza tym trzęsiesz się. Sporo się ochłodziło. Trzymaj się, jesteś naprawdę silnym chłopakiem. - Za jej radą podniosłem się i wytarłem oczy. Podziękowałem za jej opinie, wiedząc, że chodzi jej o bycie silnym psychicznie.
Nawet nie zauważyłem jak reaguję na zimno. Nie zwracałem na nie uwagi.
- Ty też, Miiko. - Odwróciłem się od kobiety i ruszyłem w stronę powrotną. Przeniosłem wzrok na Toi, która wciąż się mnie pilnowała. Naprawdę dziwiłem się, tego jak mnie polubiła. Nie bała się ze mną zostać i pilnowała się.
-Poczekaj, Haruhiko! - Usłyszałem krzyk, gdy tylko odszedłem kawałem. Moja biologiczna matka podbiegła do mnie na swoich ogromnych obcasach i zaczęła szukać czegoś w torebce. Następnie wyjęła malutki notes i długopis. Zaczęła coś pisać.
Zwróciłem uwagę na jej dłonie. Zadbane i smukłe. Naprawdę zadziwiająco ładne.
Czy ja też takie miałem?
- To jest adres do moich rodziców. Myślę, że chcieliby poznać swojego wnuka. -Uśmiechnęła się kobieta. - Na pewno bardzo się ucieszą. To ich stary numer domowy, może wciąż jest aktywny. Zadzwoń rano. Przed jedenastą. Pamiętam, że do pracy wychodzili o dwunastej. Wątpię by coś się zmieniło.
-Dziękuję. - Szepnąłem zaskoczony. Spojrzałem na kartkę, którą znaczyło ładne pismo. Rudowłosa kiwnęła głową i wyprzedziła mnie. Po chwili straciłem ją z oczu. Podniosłem Toi i przytuliłem ją do siebie, dopiero w tej chwili pozwoliłem sobie na swobodny płacz. Ulica była już pusta, więc nikt mnie nie widział. Schyliłem głowę i pozwoliłem by łzy płynęły po moich policzkach.
*    *     *
Będąc przed domem widziałem dokładnie postać czatującą w kuchni. Okno dokładnie ją ukazywało. Doi stał oparty o blat i patrzył przed siebie. Masae najpewniej już spała, co skwitowałem z ulgą. Przy drzwiach zatrzymałem się i położyłem włochatą towarzyszkę na ziemi. Przetarłem twarz i nacisnąłem klamkę. Drzwi uchyliły się bez problemu. Pierwsza do środka weszła Toi, za nią ja. Blondyn wybieg z kuchni i aż przystanął na widok moich zaczerwienionych oczu i trzęsącego się ciała.
Byłem pewien, że zostanę zasypany lawiną pytań.
 Przecież Doi właśnie taki był. Wścibski i ciekawski.
O dziwo ten nie powiedział nawet słowa. Szybko znalazł się przy mnie i objął moje ramiona. Ja nieco bezwładnie oparłem czoło o jego tors, schylając się przy tym nieco.
W tej chwili właśnie tego potrzebowałem, ciepła, zrozumienia i całkowitej akceptacji.
Staliśmy tak przez jakieś dziesięć minut. Doi w ciszy, a ja co jakiś czas wydając z siebie odgłosy świadczące o niemal panicznym płaczu. W końcu mężczyzna odsunął się ode mnie i pocałował moje czoło.
- Chodź do salonu. Mam tam koc. - Powiedział cicho, wypuszczając mnie z uścisku. Pokiwałem kilka razy głową i w niewolniczym tempie ruszyłem do salonu. Tam powaliłem się na kanapę i zostałem przykryty wcześniej wspomnianym kocem. Nie zdziwił mnie nawet jego jasnoróżowy kolor. Doi usiadł koło mnie i oparł się o wysoką poręcz. Nic nie mówiąc wciągnąłem nogi na mebel i położyłem się. Wierciłem się przez kilka chwil próbując znaleźć wygodną pozycje. W pewien sposób odganiało mnie to od smutnych myśli.
Doi westchnął ciężko, gdy po raz trzeci uderzyłem go łokciem w brzuch. Objął mnie w pasie i pociągnął w niższe rejony kanapy po czym położył się i mimo moich niemych protestów pociągnął mnie na siebie. Kanapa była wielkości wąskiego, jednoosobowego łóżka.
- Jestem ciężki. - Oznajmiłem wciąż nieco drżącym od długiego płaczu głosem.
- Nie jesteś. - Zapewnił blondyn. Wsunąłem obydwie nogi między jego i zacisnąłem ręce na jego koszulce. Przytuliłem się do jego torsu. - Chcesz pogadać? - Zapytał były piosenkarz poprawiając koc, dawał przyjemne ciepło tak samo jak ciało Doi'ego. Mój. Pomyślałem ocierając się o niego policzkiem.
- Nie, nie teraz. Jutro. - Mruknąłem zamykając oczy. Mężczyzna nic więcej nie powiedział. Zdjął gumkę z moich włosów i zaczął je głaskać.
Mimo nieprzyjemności związanych z tym dniem zasnąłem bardzo szybko.
Tą noc obaj spędziliśmy na kanapie.
*     *    *
Wstaliśmy dość wcześnie. Właściwie to Doi wstał wcześniej, ja obudziłem się, gdy ten się poruszał. Czułem się nieco lepiej niż poprzedniego dnia, jednak wciąż czułem żal do biologicznej matki. Najbardziej o to, że chciała mnie zabić.
Wytłumaczyłem blondynowi wszystko co działo się poprzedniego wieczora.Pominąłem jedynie moje wyznania na temat śmierci rodziców. Miiko miała racje, lepiej rozmawia się o takich sytuacjach z nieznajomymi.  Potem zrobiliśmy śniadanie, obudziłyśmy Masae, która bardzo ucieszyła się na mój widok. To było naprawdę miłe. Nakarmiliśmy Toi i w końcu nastała godzina dziesiąta dwadzieścia. Doi zajął zabawą Masae, a ja zaszyłem się w swoim tymczasowym pokoju z zapisaną kartką w dłoni.
Wpatrywałem się w nią, starając się opanować emocje. Moi dziadkowie. Moja rodzina.
Usiadłem na łóżku i gdy niepokój nieco opadł zacząłem wpisywać cyfry do telefonu. Po chwili pojawił się sygnał połączenia. Pierwszy przeciągły dźwięk, drugi przeciągły dźwięk, trzeci przeci...
-Tak, słucham? - Usłyszałem po drugiej strony głos jakiejś kobiety. Miał miłą, kojącą barwę. Zauważyłem to nawet mimo lekkiego zniekształcenia.
- Em.. Dzień dobry... e... - Przywitałem się i nie wiedziałem co powiedzieć dalej.
-Dzień dobry. Z kim mam przyjemność rozmawiać? - Zapytała bardzo uprzejmie. Wstrzymałem powietrze na krótką chwilę.
- Nazywam się Nakao. Nakao Haruhiko. Jestem synem Kajahare Miiko i ... em... - Poczułem łzy bezsilności i strach w oczach, a byłem pewny, że wczoraj wyczerpałem ich cały zapas.
- O Boże... Kojahare Miiko?! Nazywam się Kojahare Itsuko. Jestem jej matką! Mój Boże... Jesteś... - Usłyszałem drżący głos po drugiej stronie. - Jesteś moim wnukiem? - Zapytała kobieta by się upewnić. Kiwnąłem głową, chwilę później rozumiejąc, że rozmówczynie nie może tego zauważyć.
- Tak...
-Ojej, nie wiem co powiedzieć! - Krzyknęła. Usłyszałem jak przechadza się po pomieszczeniu. Słyszałem również jeszcze jeden głos. Był męski i równie zszokowany co ten kobiecy. - Musimy się spotkać! Bardzo chcę Cię spotkać! O ile nie masz nic przeciwko...
- W przeciwnym razie bym nie dzwonił. - Zaśmiałem się cicho, starając się rozładować uciążliwą atmosferę.
-Racja, Racja, kochany. Powiedz mi, w jakim mieście mieszkasz?
- Otemachi.
- To nieco ponad godzinę od nas. Może chciałbyś przyjechać? - Zapytała kobieta, siląc się na spokój. Ja robiłem całkowicie to samo.
- Oczywiście... Mógłbym kogoś zabrać ze sobą?
- Nie ma problemu! Może zostalibyście na noc? Mamy dość duże mieszkanie. - Namawiała mnie.
- Cóż.. Em.. Jeśli to nie byłby problem...
- Oczywiście, że nie! Mieszka z nami jeszcze twój wujek z żoną! Wszyscy się poznamy! Będzie wspaniale! - Entuzjazmowała się kobieta. - Oj, przepraszam. Muszę już wychodzić do pracy. Mogę do ciebie jutro zadzwonić? - Zapytała jeszcze niepewnym głosem.
- Będę czekał. - Uśmiechnąłem się do siebie. To wcale nie było takie straszne jak mi się zdawało. Byłem dumny z tego jak sobie poradziliśmy. -Do widzenia.
- Do widzenia, Haruhiko. - Pożegnała się kobieta, zanim się rozłączyliśmy usłyszałem jeszcze jak krzyczy "chodźcie tu szybko!" Po czym zerwałem połączenie. Opadłem plecami na łóżko.
To niewiarogodne jak życie może się szybko zmienić. Wreszcie zyskałem rodzinę, której tak bardzo potrzebowałem.
*     *     *
Po wejściu do salonu zastałem w nim Masae. Leżała na kanapie i oglądała jakieś dziwne bajki w telewizji. Na mówi widok uśmiechnęła się szeroko.
-Przynieść ci koc? - Zapytałem czując zimne powietrze w pokoju. To po nim poznałem, że drzwi frontowe niedawno musiały być otwierane. Nie czekając na odpowiedź dziewczynki przyniosłem do pokoju wspomniany przedmiot i szczelnie ją nim opatuliłem. - Gdzie Doi?
- Wyszedł z Toi. - Odpowiedziała mi brunetka. Kiwnąłem głową i usiadłem na fotelu niedaleko. Wraz z dziewczynką odezwaliśmy się tylko kilka razy. Za trzecim zostałem uciszony i oskarżony o przeszkadzanie w filmie.
-Przepraszam. - Zaśmiałem się cicho po czym wyszedłem z salonu do kuchni, z której był idealny widok na wejście do budynku. Nastawiłem wodę na herbatę i skierowałem wzrok na niebo.
Czy to nie fascynujące, że wszyscy patrzymy na te same niebo? To jedna z niewielu rzeczy jakie dzielimy. Nieważne jak daleko byśmy się znajdywali, zawsze mamy te samo niebo. Jest moje, Doi'ego Masae, Kochiko... Wszyscy ludzie, których podziwiam wiele razy w nie patrzyli.
Gdziekolwiek nie będziemy niebo zawsze będzie nas łączyło. 

___________________
Ciężko, ciężko, ciężko..
Bardzo ciężko, zwłaszcza rozmowa Haru-chana z matką. Mam wrażenie, że nie poszło mi najlepiej, ale czekam na waszą ocenę! :3
Gdyby ktoś jeszcze nie widział :

Stronka na Fb :3

Nie musicie jej lajkować :) wiem, że nie wszyscy przyznają się do czytania opowiadań yaoi, ale z niej prosto dowiecie się kiedy będzie nowa notka :D

Pozdrawiam moi Kochani <3

Komentarze

  1. Co bede się rozpisywać ? boskie .brak słów :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie to byłoby fajnie, ale jak dla mnie rozmowa Haru z matką była... sztuczna? W każdym razie wydaje mi się, że za szybko to wszystko z siebie ''wyrzucili". Nie bardzo realistycznie jest to ukazane... Ale to tylko moje zdanie. Ktoś może mieć inne.. ;)
    Poza tym rozdział fajny. A najbardziej podobają mi się ostatnie zdania o niebie... ^^
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie i naprawdę przydatna ta stronka na fb , czekam na kolejny rozdział c: .
    I możesz to uznać teraz za spam (którym to wcale nie ma być !!!) ale zapraszam do mnie : http://yaoi-milosc-piekna.blogspot.com/ .
    Kocham twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego mieliby sie nie przyznawac? U mnie cale osiedle i szkola wie ze iz jestem zapalona yaoistka xD rozdzial wspanialy *-* czekam na nastepny ^o^ dodaj szybkoooo! =^c^=

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział ciekawy choć ta rozmowa Haru z matką trochę nie wyszła, czegoś w niej brakuje... Bardzo zainteresowała mnie wzmianka o ojcu;) Co mogę więcej powiedzieć.. Masz naprawdę świetne pomysły na opowiadania:)
    Pozdrawiam Setsuna:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ps. Ostatnie zdanie mnie urzekło:D
    Setsuna

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaaach~ *^* prawie beczałam >.< x3
    Nadal nie mogę się nadziwić jak Ty cudownie opisujesz przeżycia wewnętrzne xD
    I nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
    Weeeeeny duużo xD

    OdpowiedzUsuń
  8. ...wow. To jedno z niewielu opowiadań które mnie tak wciągnęło, że wyczekuje z niecierpliwością kolejnych rozdziałów i przeżywam razem z bohaterem. Po raz kolejny się popłakałam! xD Tak więc czekam na ciąg dalszy. :3

    OdpowiedzUsuń
  9. myśl, że w piątek będzie nowa notka poprawiała mi humor, i nie zawiodłam się ;3 cieszę się, że nie słodzisz tu kilogramem cukru, a relacja pomiędzy Haru i Doi'm ma swoje własne tempo c; tak, rozmowa pomiędzy matką a synem wyszła trochę "brutalnie", jeśli mogę tak powiedzieć, ale nie zwracałam na to jakiejś szczególniej uwagi ponieważ wyszło dobrze. czekam na kolejny rozdział!~ ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział *.* wcale nie poszło ci nie najlepiej, mi się bardzo podobało! ;D Rodzina Haru... no, jestem ciekawa ;p Czekam na następny rozdział, wenyy ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem jak innych, ale mnie zastanawia skad znalazł sie tam Ryu i co on wie na temat jego matki....
    Tosia.

    OdpowiedzUsuń
  12. awwww cudowny rozdział :-) rozmowa Haru z matką wcale nie wyszła tak źle. nie moge sie doczekac spotkania z dziadkami ;-) dużo weny życzę :-P

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne<3<3<3<3<3
    tak dobre że brak mi słów XDXDXD

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo mi się podoba, oby tak dalej!
    Dodaję Twojego bloga do obserwowanych oraz do listy czytelniczej, którą mam na blogu.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    ~ Martyna (zycie-gabriela.blogspot.com - serdecznie zapraszam)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne <3 Taki fajny rozdzialik na rozpoczęcie ferii >.<

    OdpowiedzUsuń
  16. Na początku chciała powiedzieć, że od wczoraj miałam bardzo zły humor, ale po przeczytaniu nowego rozdziały od razu mi się on polepszył. Dziękuje Ci za to. Jesteś NAJLEPSZA :* <3
    Rozdział jak zawsze super, aż nie wiem co powiedzieć. Co prawda rozmowa Haru z matką była jakaś dziwna, jednak mi ona w takiej formie nie przeszkadza. Czekam cierpliwie na kolejny rozdział, ponieważ jestem strasznie ciekawa co będzie dalej się działo.
    Pozdrawiam i życzę weny. weny i jeszcze raz weny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy nowy rozdział? Miał być 14 :-(

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam,
    więc to jego matka naprawdę, ale też od razu mogła dać mu adres ewentualnie gdyby nie odbierali telefonu, ciekawe skąd Ryu wiedział, ze to ona jest jego matką, nie chciała go, chciała go zabić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz