Arive or Dead- Cześć 15/15


                                                     ***
(krótkie przypomnienie)
Wytrzymałem połowę nadto długiego przemówienia. Powiadomiłem Yumi o mojej małej ucieczce i przemykając przy ścianach jak ninja  wyszedłem z dusznej szkoły. Miałem nadzieje że nikt mnie nie widział. Kilka razy dzwoniłem do Tsukiego. W chwili, gdy zacząłem myśleć, że może chłopak jest na sali telefon został odebrany.
-Słucham? - Pojawił się zmodyfikowany przez telefon, wyczuwalnie zmęczony głos.
-Dzień dobry, Arai-san czy.. - Zacząłem, jednak kobieta przerwała mi.
-Nie jesteś w szkole, Hoshi?
-Tak, ale.. Czy Tsuki też tu jest? - Zapytałem, przegryzając wargę. Zapanowała cisza. Cisza, która nieziemsko mnie przerażała. Cisza, która miała nigdy się nie pojawić.
                                                    ***
Trwała ona dłuższą chwilę, podczas której zniecierpliwiony zacząłem przeskakiwać z jednej nogi na drugą, wyrażając w ten sposób swoje zdenerwowanie. Miałem potwornie złe przeczucia..
-Hoshi... Tsuki jest w szpitalu.. - Wydusiła z siebie. Jej głos załamał się. Patrzałem przed siebie wielkimi oczyma. Nie czułem zrywającego się wiatru, nie widziałem przyjaciół, wybiegających z budynku, by mnie znaleźć, nie słyszałem ich krzyków.
-J-jak to?- Zdołałem wymusić z siebie te słowa. Nie usłyszałem także jej odpowiedzi. Telefon upadł na ziemie, roztrzaskując się na dwie części. Moje ręce zasłoniły twarz. Po Prostu czułem, że koniec nadszedł szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.
***
W szpitalu było zimno, ściany były przesiąknięte śmiercią. Biały kolor tu górował, nie wiem czemu.. Może miał przywracać nadzieje? Lub przybliżać do nieba.. Był nieziemsko dołujący. Z pomocą młodej pielęgniarki odnalazłem sale, w której leżał Tsuki. Uchyliłem jasne drzwi i niepewnie wszedłem do środka. Był sam. Osłabiony i blady leżał w łóżku, a do jego rąk były poprzypinane jakieś kabelki. Nawet nie chciałem wiedzieć co się stało..
Spał.
Jego czerwone włosy rozsypały się po poduszce. Zamknąłem uchylone okno i usiadłem na krzesełku. Miał zamknięte oczy, były lekko podkrążone. Niepewnie, z ociągiem chwyciłem jego dłoń, także przymykając powieki. Przekręciłem głowę w stronę równie jasnego, co reszta pomieszczenia sufitu. Nie rozumiałem czemu akurat nam się to przydarzyło..
Gdy w końcu poczułem się szczęśliwy, potrzebny komuś.. wszystko gwałtownie się zawaliło. Nie wiem kim musiałem być w poprzednim życiu.. Gwałcicielem? Mordercą? Chyba musiałem odpracować to teraz.. Powstrzymywałem łzy, czułem ,że jeśli one się wydostaną, to będzie zapieczętowanie końca.
-Wiesz, że podobno biel oznacza zwycięstwo nad śmiercią? -Usłyszałem nieco zachrypnięty głos. Spojrzałem na Tsukiego uśmiechając się lekko, odruchowo. Jego twarz przypominała mi w tej chwili posąg, blada wpatrzona w jeden punkt na ścianie. Perfekcyjna pod każdym kątem.
-Nie wiedziałem. - Mój głos był cichy, strachliwy. Chłopak zacisnął dłoń na mojej,przenosząc wzrok na mnie. Chwile trwała między nami cisza, w końcu czerwono-włosy podniósł się do siadu, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Utrzymywałem jego spojrzenie.
-Muszę tu zostać na jakiś czas, nie wiem na jak długo..
-Um, w porządku. - Ponownie posłałem mu jeden z idealnie wyćwiczonych uśmiechów. - Będę cię odwiedzał codziennie, a jak wyjdziesz ,wyjedziemy gdzieś, prawda? W końcu wakacje się zaczęły.. - Przysunąłem się trochę bliżej, wychylając się na krześle z każdym wypowiedzianym słowem. Podobała mi się ta wizja. Moglibyśmy wybrać się gdzieś tylko we dwójkę, gdzieś ,gdzie nikt nas nie zna.
-Wiesz .... Hoshi?  - Przerwał mi, ponownie usiadłem prosto, nieco naburmuszony z powodu przerwania rozmyśleń. Wyłapał mój skupiony wzrok i westchnął ciężko. - Nie chcę żebyś mnie odwiedzał. - Zaczął ,widząc jak otwieram usta , kontynuował. - Nie wiem kiedy stąd wyjdę, nie wiem czy kiedykolwiek. Nie chcę żebyś widział jak umieram, nie chcę też widzieć jak Ty cierpisz. Wolę wiedzieć ,że zapomniałeś o mnie i że ułożyłeś sobie życie na nowo. - Zakończył wyczekując mojej reakcji.
-Chyba żartujesz? - Spróbowałem się zaśmiać, jednak kompletnie mi to nie wyszło. Pierwszy raz od dawna, widziałem tak poważne nastawienie z jego strony. - Proszę, powiedz, że żartujesz! - Krzyknąłem ,wstając z krzesła, przewracając je przy tym. - Nie możesz mi tego zrobić..
-Przepraszam, Hoshi. - W jego błyszczących, czekoladowych oczach pojawiła się ta cholerna pewność.
-Przepraszasz?! Tsuki, czy ty w ogóle rozumiesz co mówisz?! Może masz jakieś majaki! - Krzyczałem, jednak mój głos nie mógł równać się z bólem, rozsadzającym moje serce.
-Uspokój się. - Zmarszczył brwi. Wtedy wydawało mi się że nic dla niego nie znaczyłem. Jego wzrok stał się zimny, wręcz przerażający.
-Tu nie wolno krzyczeć. - W pokoju pojawiła się pulchna pielęgniarka, przeszywająca mnie wzrokiem pełnym pogardy. Nie obchodziła mnie.
-Nie będę się uspokajać. - Powiedziałem tym razem nieco ciszej, jednak z następnym zdaniem znów podniosłem głos. - Chcesz mnie po prostu zostawić?- Chyba setny raz tego dnia pojawiła się bezlitosna cisza, przerywana tykaniem zegara i kilku maszyn , znajdujących się w pomieszczeniu. Już wszystko rozumiałem..
-Idź już. - Poprosił, ale ja tam stałem. Cichy, zły, zrozpaczony. Stałem dopóki ponaglające spojrzenie pielęgniarki i mojego chłopaka, mentalnie mnie z stamtąd wyrzuciły. Właściwie to już... byłego chłopaka. Nie miałem wyboru opuściłem budynek, patrząc w ciemne już niebo. Znów padało, deszcz z każdą chwilą zyskiwał na sile. Szedłem przed siebie, nie bardzo rozumiejąc co się właściwie stało. Straciłem najważniejszą osobę swojego życia. Dopiero, gdy znalazłem się w opustoszałym parku, usiadłem na krawężniku.. Wreszcie pozwoliłem sobie na łzy, zbierane przez cały dzień. Wycierałem  policzki, osuszając je z deszczu i słonych, smutnych kropel. Mój szloch przebił się przez inne odgłosy. Mogłem sobie na to pozwolić, park był na tyle duży, że nikt by mnie nie usłyszał.
Podobno nic nie trwa wiecznie. Bóg to okropny facet. Całe życie pracujemy na odrobinę szczęścia, a on potrafi za jednym zamachem wszystko zniszczyć. Nasz związek zakończył się szybciej niż trwał. Po co to wszystko.
Nie potrafiłem uwierzyć w to co się stało, wmawiałem sobie, że to tylko sen, że zaraz się obudzę, i powitam kolejny dzień u boku Tsukiego.
Wiedziałem, że On już zawsze pozostanie w moim sercu , jako pierwsza miłość.
 ***
Czuję, na jak na mojej twarzy także łzy, znaczą ścieżki, tak samo jaki kilka lat wcześniej. Nie mogę tego powstrzymać, wszystkie wspomnienia były dla mnie czymś, co ukrywałem niezmiernie długo. Podnoszę wzrok na Ayako, która podbiega do mnie zza laptopa, niemal przewracając cały stół. Jej ramiona obejmują mnie, wciskając głowę w jej ciało.
-Spokooojnieee.. - Prosi nieustannie, kołysając mną raz w prawo ,raz w lewo. Wtulam się w nią, mocząc jej nową, zieloną bluzkę. Siedzimy tak jakiś czas, mrucząc do siebie pojedyncze słowa.
-Nieraz dzwoniłem, byłem u niego, próbowałem się z nim skontaktować  ale On, nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu...
***
Nigdy nie zastanawiałem się jak to będzie, gdy go zabraknie. Chyba nie dopuszczałem do siebie tej myśli. Bywają dni, gdy potrzebuje po prostu usłyszeć słowa. „kocham cię” ..To wszystko, mimo że powoli minęło, wciąż jest czymś, czego nie potrafię normalnie przeżyć.
Tsuki.-   Pierwsza osoba ,która mnie zrozumiała. Pierwsza osoba , którą pokochałem. Pierwsza osoba, która potrafiła do mnie dotrzeć.  Mój pierwszy prawdziwy przyjaciel. Mój pierwszy kochanek
Zarazem ostatnia osoba, której pozwoliłem się zranić.

_______________________________________________________________
Nie mogę uwierzyć, że to ostatni rozdział.. chyba to do mnie jeszcze nie dotarło x3
Czekam na następne 6 komentarz, może ponownie 8?
Nieziemsko dziekuję , za poprzednie. 
Nawet nie wiecie ile sprawiły mi radości!
Już tylko epilog:< 
Kocham wasss! <3
_______________________________________________________________

Komentarze

  1. niaaaaaaaaa ! Dziś znalazłam Twojego bloga. Zakochałam się, kiedy przeczytałam całość Arive or Dead...
    To kiedy będzie ten epilog... ?

    OdpowiedzUsuń
  2. opowiadanie świetne. Ma w sobie to coś,że nie można oderwać się. Wszystko dzieje się spokojnie,nic na siłe. Mam nadzieje że w epilogu bd czy Tsuki żyje,czy nie ;) wydaj ksiażke,a napewno ja i wiele osób kupi ją

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jakiś czas czytam to opowiadanie i uważam, że jest świetne. Podoba mi się styl pisania. Nie mogłam się doczekać kolejnej części chociaż szkoda, że to już praktycznie koniec;( Fajnie by było gdyby się okazało, że Tsuki żyje;) Mam też nadzieję, że na tym opowiadaniu się nie skończy i będą następne;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutasne...plakac mi sie chce...naprawde....a ja rzadko kiedy placze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie.Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie bardzo mi się podobało.to mój blog jest dopiero początkowy dlatego prosiłabym o komentarze czy był dobry a jak nie to co cza poprawić i itp. bardzo dziękuję i jeszcze raz świetne opowiadania piszesz http://opowiadania-yaoi-love.blogspot.com/2013/05/witam.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale zajebiste opowiadanie, lubie je, chociaz czasami pojawiaja sie błedy stylistyczne, to ma ciekawa fabułe, pozornie wydaje sie prosta, lecz postac tego pisarza - Hoshiego i dosc nietypowej histori jego miłości. jestem ciekawa czy jego chłopak zyje, mam przeczucia, ze jednak tak ;) jedna uwaga: mogłabyś dodawać opowiadania troche szybciej? przybyło Ci troche nowych czytelników, a w takiej sytuacji lepiej dodawać coś częściej..To taka rada z doświadczenia, bo sama kiedyś prowadziąłm bloga i wiem jak to jest ;3 Pozdrawiam..
    Neomi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze...nie wiem jak to skomentować. Jestem zarazem wzruszona tym co się stało, ale i smutna ,że jeszcze się nie spotkali, mimo iż była to prawdziwa miłość. Najlepsze w czytaniu jest to ,że jeśli autor czegoś nie napisze to czytelnicy mogą sobie dopowiedzieć :D,ale czekam z niecierpliwością na epilog.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurde, rozpłakałam się... To tak bardzo chwyta za serce ;____; Aż chciało mi się przytulić Hoshiego ;_____;

    OdpowiedzUsuń
  11. Płaczę, znowu! Przez ciebie! Agrhh, taki smutny koniec. Biedy Hoshi ;( TSUKI! Jak ty mogłeś to zrobić? ;'c Zaraz się chyba utopie w moim smutku *chlipie*. Dobra, czas się ogarnąć...
    Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Chcę więcej takich opowiadań. Mimo błędów w pisowni, czasami nielogicznych i niespójnych zdań, nie mogłam się oderwać (to wielki wyczyn jak na mnie, bo najczęściej gdy czytam i zobaczę błędy to klikam czerwony krzyżyk XD ). Co tu dużo gadać , MASZ TALENT KOBIETO!

    OdpowiedzUsuń
  12. ja pierdziele rycze juz ktorys rozdzial z rzedu, alee tutaj to tak konkretnie. a to czesto sie nie zdarza:x
    uwielbiam Cie, kuzwa to bylo piekne... sam pomysl, wykonanie, poslugiwanie sie wspomnieniami - po prostu cudo.

    OdpowiedzUsuń
  13. ryczę i nie mogę przestać. To jest cudowne jak on tak mógł?

    OdpowiedzUsuń
  14. Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło mimo licznych błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i składniowych, literówek i paru nieścisłości.
    Mimo wszystko 2 razy się poryczałam :(
    Dawno nie znalazłam bloga, który mnie wciągnął. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,
    smutne, trafił do szpitala, ale czemu nie chciał aby przychodził do niego, bardzo cierpiał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz