Dreamer- Rozdział 25

               Kolejnego ranka wstałem wyjątkowo późno, właściwie cieszyłem się z tego powodu. Gdybym wstał wcześniej najpewniej zanudziłbym się na śmierć. Tak więc ranek przywitałem blisko godziny jedenastej. Po lekkim śniadaniu ponownie sięgnąłem po przedmiot pozostawiony przez blondyna. Większość piosenek zgranych na mp4 były w języku angielskim, co wyjątkowo mnie dziwiło. Sądziłem, że blondyn mógł umieć posługiwać się tym językiem, co było dla mnie kolejnym znakiem na to, że wyjazd do Londynu jest dla niego wielką szansą.
Mimo to ciężko przyjmowałem świadomość, że więcej go nie zobaczę.
Bo to, że wyjedzie było dla mnie pewne. Nie pozwoliłbym mu zrezygnować z takiej przyszłości, tylko dlatego, że musiałby mnie zostawić.
Obaj znajdziemy nowe miłości. - To właśnie sobie powtarzałem. Bo przecież wiele par rozstaje się przez dzielące je kilometry.

 Może spotkamy się za jakieś dziesięć lat. Obaj będziemy mieć rodziny i będziemy z nimi szczęśliwi. Być może  usiądziemy na ławce w parku i powspominamy czas, który spędziliśmy razem.
Czułem, że nie raz wrócę myślami do okresu, podczas którego byliśmy ze sobą. Jestem wdzięczny za to, ile nowych barw wniósł do mojego życia.
Myślę, że będę go pamiętał, jako osobę, która pomogła mi ponownie zaufać ludziom.
Innym i samemu sobie.

Westchnąłem głęboko czując łzy w oczach. Szybko je przetarłem po czym ułożyłem głowę na poduszce i spróbowałem bardziej skupić się na słowach piosenki, płynącej z słuchawek.
Chwilę później w pokoju pojawiła się kolejna osoba. Spojrzałem na blondyna uśmiechając się lekko. Wciąż wydawał się zmęczony, co mnie zdziwiło. Przecież wrócił do domu dość wcześnie. W każdym razie tak mi się zdawało. Zsunąłem z głowy słuchawki i wyłączyłem płynącą z nich muzykę.
- Jak się czujesz? - Zapytał po krótkim powitaniu. Wzruszyłem ramionami, widząc jak przysuwa krzesło do łóżka, po czym siada na nim. - A boli cię coś?
-Nie, nie boli. Właściwie dobrze się czuje. Chciałbym już stąd wyjść, wrócić do domu. - Mruknąłem, patrząc na niego nieco smutno.
-Wiesz, że to dla twojego dobra. - Odparł głaszcząc mnie po głowie, na co kiwnąłem nią i sięgnąłem po telefon, leżący kawałek dalej. Przysunąłem się bliżej krawędzi łóżka, by bardziej czuć obecność Doi'ego po czym otworzyłem niedawno otrzymaną wiadomość od Yui.
- Masao przyjdzie tu później. - Powiadomiłem mężczyznę, kierując na niego wzrok, ponieważ byłem ciekaw jego reakcji. Starszy posłał mi swój idealnie wyćwiczony uśmiech, który mimo wszystko emanował szczerością.
-Fajnie, dawno jej nie widziałem.
- Ja też, ale Yui spotkała ją rano. Pewnie gdyby nie to w ogóle bym jej nie powiedział, że tu jestem. - Zaśmiałem się cicho, po czym odłożyłem telefon. - Spałeś dobrze? - Rzuciłem mimochodem, chcąc poznać zajęcie, które pochłonęło go na tyle by nie odpoczywać.
- A, właściwie tak. Chociaż krótko, ale to nie ważne. - Odpowiedział wymijająco, po czym zjechał dłonią z mojego ramienia na dłoń i zaczął gładzić ją palcami.
Kiwnąłem głową, siląc się na delikatne wygięcie warg.

*    *    *
      Ze szpitala wyszedłem po kilku dniach. Byłem tym naprawdę zachwycony. Mimo poobijanego ciała czułem się jak nowo narodzony. Dzień wcześniej zadzwoniłem do szefa. O dziwo zgodził się na przesunięcie okresu próbnego w kawiarni.
Zostały mi trzy dni do rozpoczęcia pracy.
Doi odwiedzał mnie w szpitalu codziennie. Bardzo dbał o to bym się nie nudził i by niczego mi nie brakowało. To było naprawdę urzekające.
Mimo wszystko za każdym razem, gdy go widziałem nachodziła mnie myśl, że wkrótce nadejdzie te ostatnie spotkanie. Bo blondyn z dnia na dzień mógł powiadomić mnie o swoim wyjeździe. Miał niewiele czasu do namysłu, ale podejrzewam, że tak samo jak ja znał odpowiedź na propozycje managera.
         Po wyjściu ze szpitala zacząłem żyć całkiem normalnie. Musiałem od czasu do czasu sięgać po leki przeciw bólowe, jednak jak powiadomił mnie lekarz, to było do przewidzenia. Moje ciało nieco ucierpiało, chociaż zadziwiające było dla mnie to, że podczas felernego spotkania najmniej ucierpiała moja twarz.
Miałem naprawdę wielkie szczęście.
W przeciwnym razie nie mógłbym tak szybko rozpocząć pracy.
         Z Yui spotkałem się dobę przed długo wyczekiwanym dniem. Było dość ciepło, przyjemnie. Wychodząc z budynku czułem na sobie promienie wiosennego słońca, które coraz śmielej obejmowało ludzi. Czuć było zbliżające się lato.
Umówiliśmy się w lodziarni niedaleko mojego mieszkania. Oboje ją uwielbialiśmy, często odwiedzaliśmy ją będąc dziećmi. Teraz właściwie wciąż nimi byliśmy, nawet Yui, mimo że niedawno stała się pełnoletnia. Do osiągnięcia tego wieku przeze mnie brakowało jeszcze kilku miesięcy.
Nie lubiłem urodzin, uważałem je za dzień jak każdy inny. Bo co fajnego jest w świętowaniu kolejnej daty zbliżającej nas do śmierci?
Nic.
W każdym razie ja tak sądziłem.
          Gdy doszedłem do kawiarni Yui już na mnie czekała. Siedziała w rogu pomieszczenia i przeglądała menu. Przywitaliśmy się po czym usiadłem naprzeciw niej.
- Ja już wybrałam, twoja kolej. - Podsunęła w moją stronę ogromną książkę, w której na każdej stronie przedstawione było zdjęcie deseru i jego opis. Wybrałem pucharek z lodami o smakach egzotycznych owoców po czym złożyliśmy zamówienie.
Nie mieliśmy jakiegoś szczególnego celu spotkania, po prostu chcieliśmy spędzić ze sobą kilka chwil. Przecież z rodziny mieliśmy już tylko siebie i ciotkę, która niezbyt przejmowała się tym co się z nami stanie.
Nie miałem jej tego za złe, przecież miała swoje życie.
-Czujesz się już lepiej? - Zapytała mnie siostra, gdy czekaliśmy na  zamówienia. Uśmiechnąłem się lekko czując dziwne ciepło na sercu. To było naprawdę miłe, świadomość, że tyle osób się o mnie martwi.
-Tak, już w porządku. - Odparłem, kierując na nią swój wzrok. Nie byliśmy zbyt podobni do siebie z wyglądu, więc nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś podejrzewał nas o związek.
-  To dobrze...  W ogóle, co tak naprawdę się stało? Kto cię tak urządził? - Dopytywała, poprawiając włosy.
- Nie wiem, nie znam ich... - Mruknąłem spoglądając w stronę kas.
- Ale za co?
-Wiesz... Bo wiedzieli, że jestem gejem i im się to nie spodobało. Tylko niemów Doi'emu, dobrze? Zrobiłby z tego aferę. - Poprosiłem, na co kiwnęła lekko głową. Przypomniało mi się, jak zaledwie dzień wcześniej blondyn próbował wyciągnąć ode mnie więcej informacji dotyczących bandytów.
-Jasne. Chociaż myślę, że skoro... Jest twoim chłopakiem, to powinien wiedzieć...
-To już nieistotne... Nie ważne.
*    *    *
         Gdy w końcu nadszedł następny dzień byłem bardzo podekscytowany. W kawiarni miałem być na siódmą czterdzieści i o dziwo tak też się stało. Całkowicie bezproblemowo. W środku było kilka osób, które wycierały stoliki i przynosiły różne przedmioty z zaplecza, wszedłem tylnym wejściem, a przy drzwiach od razu natknąłem się na swojego nowego szefa.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie, najwyraźniej wcześniej wyczekując mojego przyjścia. Zostałem szybko przedstawiony całemu zespołowi i wysłany do szatni, gdzie czekał na mnie typowy strój kelnera. Byłem na to przygotowany, ponieważ widziałem wcześniej współpracowników w takich samych strojach.
Co do współpracowników...
Bałem się, że nie zapamiętam ich imion.
Koki i Sachi będący baristami, Seki stojąca za kasą, Jiro i Kobo zajmujący stanowiska pozostałych kelnerów.
Póki co w kawiarni nie widziałem nikogo więcej.
Po zapoznaniu się ze swoimi obowiązkami oddany zostałem pod skrzydła Kobo. Był on brunetem, wiekiem niesięgającym trzydziestu lat. Był dość wysoki, ale o smukłej sylwetce. Jego skośne, ciemne oczy błyszczały radośnie za każdym razem, gdy tylko ktoś się do niego zwracał. Zdawał się być naprawdę radosną, pomocną osobą.
Mniej pozytywne wrażenie sprawiał drugi z kelnerów. Miał ciemne włosy i pewny siebie wzrok, którym mierzył mnie bardzo przeszywająco.
Mimo to wszystko szło gładko.
        Gdy otworzyliśmy kawiarnie do środka niemal od razu weszły trzy nastolatki. Stałe klientki, o czym natychmiast powiadomił mnie brunet. Po chwili udał się do nich i przyjął zamówienie.
Ten dzień spędziłem głównie na obserwacji, jednak przyjąłem też kilka zamówień. Z zdziwieniem obserwowałem baristów, którzy swoją sztuką zrobili na mnie ogromne wrażenie.
*    *    *
         Na wieczór umówiony byłem z Doi'm.
Idąc w stronę jego osiedla patrzyłem w ciemniejące niebo.
Kochałem to robić. Jednak świadomość, tego jak bardzo jest nieosiągalne była niepokojąca. Niebo było czymś, czego my - ludzie nigdy nie zrozumiemy. Pozostaje nam jedynie podziwianie jego piękna i pozwalanie na zabranie swoich myśli w stronę marzeń.
        Dość szybko znalazłem się pod domem chłopaka i zastukałem do środka. Po chwili drzwi uchylił blondyn.
 Tym razem nasze powitanie wyglądało inaczej. Starszy objął mnie delikatnie i dość długo trzymał w swoich ramionach. Dopiero kiedy odsunąłem się od niego  i ujrzałem jego smutny wzrok zrozumiałem co wpłynęło na jego zachowanie.
-Chodź do środka. - Poprosił, a gdy tylko to zrobiłem zamknął za mną drzwi. - Musimy porozmawiać. - Oznajmił zabierając mnie do salonu. Westchnąłem, pocierając twarz obiema dłońmi. Przecież byłem na to przygotowany.
-Dobra, co jest? - Zapytałem, słysząc jak mówi coś na zupełnie inny temat. Słysząc te słowa odwrócił się w moją stronę. Całym sobą pokazywałem mu, że chcę mieć to już za sobą.
-Wiesz, że mi na tobie zależy, prawda? Kocham cię, ale... - Zaczął. jednak wyraźnie się zawahał. Wbił we mnie swój pewien wątpliwości wzrok.
Widziałem, że walczy sam ze sobą. Chyba dotarło do niego, że może się jeszcze wycofać, obrócić całą powagę sytuacji w żart.
-Ale musisz odejść. - Dokończyłem za niego.
- Przepraszam, Haruhiko.

________________________
Oto i przed ostatni rozdział ;3
Ostatni pojawi się na początku przyszłego tygodnia. Soł...
Proszę o komentarze I O GŁOSY W ANKIECIE! ( Po prawej stronie).

Kocham was misiaczki :*

Komentarze

  1. ....zmieniam zdanie! Chcę drugi sezon Marzyciela!!!
    Chcesz mnie zabić?! To jest za smutne ;-; ja chciałabym, żeby nie wyjeżdżaaaał!!!
    Musi zostać z nim ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Okrucieństwo się szerzy ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś okrutnym człowiekiem, wiesz?
    Aczkolwiek... cieszyłabym się, gdyby nie było ani happy endu ani kontynuacji.
    Dlaczego? Ponieważ happy endy są mainstreamowe, a kończąc się trochę smutno opowiadanie nie stałoby się nagle takie naciągane i romantyczne aż do porzygu ("Titanic", oezu).

    (Btw, Arive or Dead też jest fajne takie jakie jest. Zmieniłam zdanie, nie chcę kontynuacji.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dobijaj... Daj ludziom trochę optymizmu proszę ;) Bardzo podobają mi się przemyślenia na temat nieba, jest w nich magia:) Z niecierpliwością czekam na ostatni roździał. Uzależniłam się od twojego bloga:) Planujesz może drugi sezon któregoś opowiadania?
    Pozdrawiam, Setsuna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aish, tak mi się teraz smutno zrobiło T.T Jednak cieszę się, że stało się tak, a nie inaczej. Gdyby Doi powiedział, że nie wyjeżdża to żadnego Londynu, byłoby zbyt pięknie i lukrowo, dlatego w pewnym sensie jestem szczęśliwa, że sprawy się tak potoczyły ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja cię chyba zabije!! W takim momencie przerywać?! Cieszę się, że niedługo nowy rozdział i czekam na Happy End ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie rób nam tego i zrób szczęśliwe zakończenie <3 Chłopak już i tak za dużo dostał od życia

    OdpowiedzUsuń
  8. NIE RÓB MI TEGO, DOSLOWNIE POZARŁAM TO W 2 GODZINY, MASZ TALENT, A JA UMRĘ JEŚLI MARZYCIEL SIĘ SKOŃCZY. CHCĘ MARZYCIELA 2, NO. NIE ZABIJAJ MNIE.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze mówiąc zorobiło mi się troszku smutno :c Przewidywałam że wyślesz Doiego do tego Londynu ale miałam cichą nadzieje że zrezygnujesz z tego :c Rany Hoshi jaką ty czasem sadystką jesteś ;-;

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam i aż mnie zatkało. Nie wiem czy mam płakać czy się jakoś powstrzymywać. Coś czułam, że Doi wyjedzie, mimo to jestem zaskoczona jego decyzją. Biedy Haru :( Hoshi ty sadystko!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, przypadkiem usunęłam twój komentarz. Na bloggerze pod komentarzem są trzy przyciski: " usuń zawartość" " odpowiedz " i przycisk, który kieruje do skomentowanego rozdziału. Byłam ciekawa czy dotarłaś już do końca, więc chciałam użyć tego ostatniego, ale przypadkiem usunęłam zawartość komentarza.
      Ale przeczytałam. Przeczytałam tak samo jak wszystkie poprzednie Twoje komentarze. Jestem za nie ogromnie wdzieczna, tak samo jak za to, że zawsze pamiętasz o tym, aby skomentować przeczytany fragment.
      Dziękuję i bardzo przepraszam za usunięcie.

      Usuń

Prześlij komentarz