Arive or Dead- Część 13/15




                                           ~kilka godzin później~


-chodźmy się położyć.- Oznajmił uśmiechając się. Uwielbiałem jego uśmiech.. ale.. chyba już o tym wspomniałem.. - Idź się przebierz. - Rozkazał, gdyż on sam już dawno był przebrany ,wymyty i wgl. 
-Tak jest! - Zakrzyknąłem, leniwie salutując.
-Tylko uważaj. - Poprosił widząc jak lekko się staczam. Nic nie powiedziałem. Szybko wziąłem prysznic, przebrałem się, przeczesałem włosy, jak to robię co wieczór i umyłem zęby z nadzieją na pozbycie się alkoholowego oddechu. Tsukiego nie było już w salonie, który został oczyszczony z puszek, papierków, paczek i tego typu śmieciach. Westchnąłem idąc do jego pokoju, za sobą słyszałem szelest drewnianych paneli.
-No, w końcu.. - Przywitał mnie na swój sposób. Odłożył telefon, który wcześniej znajdował się w objęciach jego dłoni i podniósł się do siadu, robiąc mi miejsce od strony ściany, wiedział że nienawidzę spać z brzegu. Okropne! Zawsze mam wrażenie że zaraz spadnę.. 
-Włączymy TV? - Usiadłem na zwolnionym miejscu, obracając się w jego stronę, by mieć dobry kontakt wzrokowy. Nasz spojrzenia były teraz na tym samym poziomie.
-Pilot leży na biurku, możesz włączyć. - Oznajmił wspaniałomyślnie. Warknąłem cicho,ponieważ doskonale wiedział że nie wstanę z prostych przyczyn. Było mi cieplutko, wygodnie, no i Mój Tsuki siedział przy mnie co skutecznie zniechęcało.
-Tsu..
-Hm?
-Włącz.. 
-Nie. -Powiedział, jednak po chwili posłusznie sięgnął po pilota, robiąc to co kazałem. Zerknąłem w ekran, jednak nie mogłem się zbytnio skupić na przeskakujących obrazach..
-Tsuki..
-hm.. - Wymruczał zirytowany, marszcząc brwi. Uśmiechnąłem się delikatnie, bawiąc się kosmykiem jego czerwonej czupryny.
-..Kocham Cie.. - Wyszeptałem, jakby z nadzieją że tego nie usłyszy. Czy to nie za wcześnie na takie wyznania? Czy to zaakceptuje? Czy nie będzie się źle z tym czuł? 
Jego usta wygięły się w uśmiechu, po chwili nakrywając moje. Uchyliłem je w zapraszającym geście z czego skorzystał. Całował mnie powoli, delikatnie, ale i stanowczo. Badał policzki, trącał język, na te zaczepki starałem się odpowiadać. Jęknąłem cicho, zdziwiony czując jak jego zimne dłonie wślizgują się pod koszulkę, w prawdzie nie miałem nic przeciwko temu. Przecież byłem jego chłopakiem, tak czy nie? A może on wcale nie myślał o mnie jak o swoim partnerze? Przecież to też była możliwość.. 
Nie chciałem w tej chwili o tym myśleć..
wczepiłem dłonie w jego włosy, gdy przekręcił się tak że zaczął wisieć nade mną. Jego pocałunki wciąż były czułe ,jednocześnie stawały się bardziej dzikie. Przydługie włosy nastolatka łaskotały mnie po policzkach, za każdym razem, gdy ruszył się choćby milimetr. Kciukiem głaskał moje żebra, potem  na niższe partie pleców. Wygiąłem się trochę do przodu, jednak jedynie biodra, ponieważ tył głowy był przyciśnięty do białej poduszki. Białe tło i Czarne włosy, rozrzucone na poduszce jak aureola, tworzyły ładny kontrast.
Gdy bardziej orientowałem się w sytuacji, moje ręce zjechały na jego szyje i odsłonięty  tors. Tsuki zazwyczaj spał bez koszulki, co było dość uciążliwe i często, w rozmowach z nim rozpraszało, nie tylko mnie. 
Chłopak oderwał się od moich ust, by ściągnąć ze mnie rozciągniętą, błękitną koszulkę. Swoją drogą była jego.. Z tęsknotą patrzyłem jak upada na ziemie, blisko jakiś książek. Nie miałem na to wiele czasu. Chłopak złożył następny, szybki pocałunek na moich zaczerwienionych wargach. Następnie na linii szczęki, by zejść na szyje. Zaplotłem ręce za jego plecami, przez co zmuszony był jeszcze trochę się pochylić, za to moje ciało było coraz bardziej wciskane w miękki materac. Wzdychałem co jakiś czas cicho, czując jak schodzi coraz niżej. Po chwili poczułem coś dziwnego.. Znaczył mnie? -zaśmiałem się w myślach. Nagle 16-latek odsunął się nieco ode mnie patrząc mi w oczy. 
-Daje ci ostatnią szanse - Zaczął swoją jakże krótką i urokliwą przemowę. - możesz się jeszcze wycofać.- Dodał. Patrzył na mnie wzrokiem mówiącym wszystko, był pewny że się wycofam, zwieję. Uśmiechnąłem się do niego , kręcąc przecząco głową. Pozwoliłem mu na następne ruchy. Byłem pewien że mnie nie skrzywdzi. Jego usta zamknęły się na jednym z moich sutków, zaś dłoń wsunęła się pod gumkę bokserek. Po chwili ja, jak i on byliśmy całkowicie nadzy. Leżąc w rozkopanej pościeli, przy asyście ciszy, przerywanej westchnieniami i cichymi jękami- głównie moimi. Niemal odruchowo zakryłem oczy dłonią, Hoshi , nie patrz na niego, to źle się skończy. Takie właśnie prowadziłem wewnętrzne monologi, gdy brązowooki ponownie się schylał, pieszcząc moje ciało dłońmi. W pewnej chwili zjechały one na moje pośladki i .. zamarły.
-Hoshi.. spójrz na mnie.. - Poprosił, może bardziej rozkazał. Boże, czemu mi to robisz? Nie sądziłem że czerwień na moich policzkach może się bardziej pogłębić, jednak jak widać, w tych czasach wszystko jest możliwe. Opornie wykonałem polecenie, najpierw patrząc w jego błyszczące oczęta , a następnie na rozgrzane, podniecone ciało. Skwitował to uśmiechem. Jedna z dłoni znalazła się na moim udzie, wspinając się wyżej. Przyciągnąłem go do pocałunku, który chętnie oddał. Jęknąłem prosto w jego usta, w chwili , gdy długie palce objęły mojego członka. Przesuwał nimi w Górę i w dół, a ja w zamian , jęczałem bądź wzdychałem w jego usta. W pewnej chwili zaprzestał swoich działań i sięgnął po coś ,pod łóżko, nie chciałem nawet wiedzieć co to jest. Pierwszy z śliskich palców znalazł się we mnie, na co zareagowałem zaskoczeniem. Po małej edukacji seksualnej, którą odprawiłem   już dość dawno z pewnym gejem, ze szkoły, wiedziałem co się stanie. Gdy dołączył drugi palec czółem coś w rodzaju dyskomfortu, przez który przedzielał się lekki ból.
-Rozluźnij się.. - Mruknął, tak blisko mnie ,że czułem jak nasze usta ocierają się o siebie. Postarałem się zrobić to co mi doradził, jednak to wcale nie było tak łatwe jak mogłoby się wydawać! Zacisnąłem palce na kołdrze, zamykając oczy. Czułem na sobie jego wzrok, gdy dodawał kolejne palce, starając się mnie przygotować, na to co nieuniknione. Tak skupiłem się na tym by się rozluźnić że nawet nie zdałem sobie sprawy ,gdy zaczął we mnie powoli wchodzić. Krzyknąłem cicho, całkowicie zdezoriętowany. Nie umiem opisać uczucia, towarzyszącemu temu, gdy nieśpiesznie wszedł we mnie cały, a on oparł czoło o moje ramie. Było dziwne. Krzyknąłem , nie mogąc tego powstrzymać. Dobrze że jesteśmy sami.. Zacisnąłem dłonie na jego włosach tak gwałtownie, że nie był w stanie ukryć zdziwienia. Wysunął się lekko, najwyraźniej czekając aż przyzwyczaję się do bólu.
Powinienem być wdzięczny? Czy raczej klnąć na niego? 
-Mogę..? - Usłyszałem nad uchem, czując jak dłoń, z delikatnością odrzuca kosmyki włosów z mojego czoła.
-Tak. - Odpowiedziałem krótko, między dwiema wypowiedziami zachowując nieodpowiednią przerwę. Chłopak ponownie wsunął się, jednak.. teraz było nieco inaczej. Sapnąłem odchylając głowę do tyłu. To wciąż pozostawiało nieprzyjemne uczucie. Uchylając oczy widziałem na jego twarzy zwątpienie, niepewność. - No dalej. - Zachęcałem go, jeszcze mocniej zaciskając palce, które smętnie opuściłem na jego ramiona.
Kolejne ruch. Kolejne zawstydzające odgłosy. Ból zaczął mieszać się z przyjemnością, następnie ustępując jej triumfalnego miejsca. Objąłem nogami jego biodra, kierując zamglone spojrzenie na jego twarz, która utwierdziła mnie w jednym. Naprawdę TO robiliśmy..  Jęczałem dość głośno, gdy chłopak przyśpieszał. Miałem nadzieje że mi tego nie wypomni. Musiałem brzmieć jak najzwyklejsza w świecie.. dziwka.. Wbijałem paznokcie w jego ramiona, zostawiając po sobie czerwone ślady. Skupiłem się tylko na tym co teraz się działo... Nie obchodziło mnie co będzie jutro. Podczas, gdy jutro... Miało zacząć następny rozdział mojego życia, najchętniej usunął bym go.
 W końcu nasza bajka.. dobiegała końca...
*        *        *
Przeciągnąłem się na łóżku, ocierając o kogoś. Nie musiałem otwierać oczu by wiedzieć kogo mam się spodziewać. Tsuki wciąż spał na brzuchu wtulając twarz w poduszkę. Uśmiechnąłem się. Sam leżałem na plecach i teraz już, wpatrywałem się w sufit. Po jakiś 10 minutach, gdy w pełni odpędziłem od siebie sen, wstałem. Wyszedłem do toalety, umyłem się, przebrałem w ciuchy wcześniej skradzione Tsukiemu i już chciałem wyjść kiedy coś przykuło moją uwagę. Niewinna szafeczka, do której coś mnie przyciągało. Jakby niewidzialna siła. Była szczelnie zamknięta. Stało na niej kilka rzeczy, a w niej? 
Byłem pewien, że zginę kiedyś przez swoją ciekawość. Siłując się z drzwiczkami uchyliłem ją z towarzyszącym remu ruchowi skowytem. Pierwszą moją myślą było pytanie. Czy to apteczka? Ilość schudnie ułożonych leków przerażała mnie. Ich nazwy jeszcze bardziej.
-Hoshi! - Usłyszałem krzyk od strony drzwi, następnie szafeczka została gwałtownie zamknięta, a ja usłyszałem jak kilka paczuszek w środku, przewraca się. 
-Tsu, co to jest? - Przeniosłem na niego zszokowane oczęta. Teraz wszystko było jasne, dziwne telefony, brak czasu, zmiana zachowania..  -Jesteś chory? - Zapytałem, wyraz jego twarzy był rozczarowany, niepewny, smutny. Chyba nie spodziewał się, że tak szybko odkryje jego sekret.
-Przepraszam , Hoshi.. Nie gniewaj się.. - Nie zaprzeczył..
-Czemu nic mi nie powiedziałeś?! - Wydarłem się, byłem pewien że ten krzyk obudził resztę domowników, którzy od dziś będą mnie za to nienawidzić. Odwróciłem się w jego stronę, moja dłoń została pochwycona w uścisku innej.
-Niby jak?! Myślisz że ukrywanie tego było łatwe?! - Odpowiedział mi tym samym. Pojawiła się zgubna złość, nie tylko u niego. - Nie, Hoshi! Nie chciałem żebyś się dowiedział w taki sposób, nie chciałem byś w ogóle wiedział że ja.. 
- Umierasz? Tak? - Wszedłem mu w słowo. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, których wcześniej zabrakło. Oparłem czoło o jego tors, patrząc jak delikatne krople powoli po nim spływają. - Chciałeś mnie tak po prostu zostawić. - Oskarżyłem go. Objął moje drżące ramiona z czułością, przyciskając mniejsze ciało do swojego.
- Nie chciałem żebyś wiedział. Nie chciałem żebyś się tego bał. - Jego głos załamał się, Tsuki płakał? To tak do niego nie pasowało. Nie chciałem w to wierzyć.
-Leczysz się?
-Zacznę.. chyba.. to bez sensu Hoshi.. - Zawyrokował, powodując u mnie zrozpaczony szloch. -Przepraszam..
*        *        *
Po powrocie do domu mój smutny wzrok poruszył nawet rodziców. Nie mogłem powiedzieć co się stało. Bezzwłocznie otworzyłem laptopa, siadając po turecku na łóżku. Wciąż czułem ramiona Tsukiego, słyszałem mój płacz. To nie może się tak skończyć..
Wyszukałem jedną stronę, z odpowiedzią na moje pytania. 
" Leczenie białaczki szpikowej może przedłużyć życie osoby chorej, zdarza się też całkowite wyleczenie, jest ono możliwe tylko w przypadku przeszczepu szpiku kostnego. Zdarza się to jedynie w około 20-30% pacjentów. Przeszczep daje 80% szans ,na całkowite zdrowie. (można je stwierdzić po 5 latach bez objawów białaczki). U pozostałych osób stosuje się terapię przedłużającą życie (...)" 
Naprawdę nie ma sensu? Może Tsuki znalazł by się w tych 20-30% procentach? Może przeżyje... Ale.. kogo ja oszukuje?
To już Koniec.


Oto i zagadka choć w połowie rozwiązała się! 
Wszyscy od początku pytaliście, co stało się że Hoshi i Tsuki nie są razem, pojawiały się różne sugestie.. Zostały dwa rozdziały i coś w rodzaju bonusu. Co potem? 
Liczę że zostaniecie z Hoshim i Tsukim do końca, mimo iż zagadka rozwiązała się.
Pytam z ciekawości, czy pojawiają wam się następne pytania dotyczące tej Historii? 
Pozdrawiam , czekam na komentarze! :*

Komentarze

  1. Hoshi płakał, Tsuki płakał, ja prawie płakałam...
    Czekam na kolejne rozdziały, muszę wiedzieć co się później działo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mogę czekać dłużej noooo, bd tu jęczeć ile się daaaaaa !

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopcy płaczą, ja płaczę, mój kot patrzy na mnie jak na wariatkę i mam wrażenie, że myśli sobie ,,WTF?'' Gdyby tylko wiedział co ja teraz przeczytałam... *chlip chlip*

    OdpowiedzUsuń
  4. kuhwa ja tu mam histerię, płaczę, rozpaczam, rozklejam się. ;cc
    biedny Tsuki. :C

    OdpowiedzUsuń
  5. Płaczę przez to opowiadanie. Jest cudowne ale takie smutne że aż płaczę

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    rozdział jest wspaniały, ich wspólna noc, a potem Tsu jest chory, ale czemu nic nie powiedział Hoshiemu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz