Arive or Dead- Część 10/..


         Gdy dojeżdżam do celu mojej podróży ,witają mnie zdrapane ściany stacji, ozdobione kolorowymi graffiti, których przez rażący kolor po prostu nie da się pominąć.  Ostatni raz ,gdy je widziałem uciekałem stąd. Chciałem zostawić za sobą przeszłość. Mój pogląd na niektóre rzeczy był inny. Byłem zły, smutny, rozczarowany. Powoli dopadała mnie depresja. Chciałem jak najszybciej zapomnieć, nie sądziłem że nigdy mi się nie uda .. Żegnałem to miasto na zawsze. Nie zamierzałem tu wracać. Chciałem odżyć gdzieś, gdzie nikt nie będzie mnie znał, gdzie będę osobą bez tożsamości  Nikt nie będzie się mną przejmował. Wybrałem złe miejsce. Zawsze chciałem zamieszkać w Tokio ,ale często bywaliśmy tam z Tsukim. Będąc tam zdarza się że słyszę pytania o treści " A nie ma z tobą tego czerwonowłosego chłopca? Byliście nierozłączni.. " Wiedziałem to. Źle zacząłem nowe życie. Miałem możliwości. Nie byłe w żadnym związku, nie miałem zwierzaków, rodzice się ode mnie odwrócili, przyjaźnie wygasły wraz z moją duszą, a rodzeństwo wstąpiło w wiek, gdy zaczynamy myśleć o rodzinie. To wszystko mi sprzyjało, jednak ja nie myślałem racjonalnie.
       Zatrzymuję pierwszą lepszą taxówkę i podaję dokładny adres siedzącemu przed kierownicą mężczyźnie  Wiedzę jak przytakuje głową, więc opieram ramię o drzwi samochodu i wyglądam na ulice. Znów wpatrywałem się w ludzi, jak kiedyś. Znów byłem wystraszony i niepewny. Znów bawiłem się włosami by uspokoić rozszalałe myśli, które mimo to nie poddawały się, tworząc kolorowe i czarne scenariusze. Czułem , jakby koło mnie siedziały dwie osoby. Jedna miałaby srebrne włosy, druga bordowe. Ta pierwsza prosiłaby bym wrócił do domu i znów spróbował zapomnieć. Patrzałaby na mnie szklistymi oczyma , prosząc by Bóg dał mi więcej rozumu. Przekonywałaby że nie mam planu na dalsze godziny. Ja odpędził bym ją niechętnym ruchem ręki. Druga osoba siedziałaby dalej ode mnie. Niecierpliwiłaby się. Rodziłaby bym nie rezygnował z planów, przez głupie powody. Chwyciłaby moje ramie, by zwrócić na na siebie moją uwagę  Mówiłaby że to może się udać, że w końcu dowiem się prawdy.
Posłuchałbym właśnie niej.
Płacę za taxówkę i wysiadam. W przeszłości szedłbym teraz starym, szczerbatym chodnikiem, jednak ten został już wymieniony, więc ruszam prostą trasą. Podchodzę do niewysokiego budynku, i staje w miejscu , w którym stałem jakieś dziewięć lat temu wołając przyjaciela by się pośpieszył, bo nie chciałem się spóźnić do szkoły. On odkrzyknął że mamy czas i nie będziemy musieli biec na złamanie karku. Wisiał wtedy w oknie , ręką odgarniając firankę, bym mógł go widzieć. Potem zawołał mnie na piętro . Nie było nikogo w domu. To były nasze pierwsze wagary.
-Czego Pan tu szuka? - Słyszę za sobą, odwracam się w stronę kobiety po 50-ce z zmiotką w dłoni. Włosy , przez które przeplatały się siwe niteczki spięła w koka, patrząc prosto na mnie.
-Zna pani rodzinę spod czternastego numeru? - Pytam przegryzając wargę. Źle robisz, Hoshi. Do piekła pójdziesz, jak nic.
-Tam już nikt nie mieszka od lat. -Odpowiada mi, patrzę na nią zdziwiony.
-Jak to nie mieszka? A rodzina Aihara?- Podpowiadam jej. Zastanawiając się czy w tym wieku można mieć problemy z pamięcią. Kobieta pierwszy raz od początku krótkiej rozmowy uśmiecha się.
-Pamiętam ich. Byli naprawdę fajni. Ale nie mieszkają tu od ponad dwóch lat. A Pan rodziną jest?  -Rozumiem że wyprowadzili się trochę po mnie, dlatego nie miałem o tym pojęcia, przecież się nie kontaktowaliśmy. Skąd miałbym to wiedzieć?
-Tak, przyjechałem po kilka rzeczy, bo poprosiła mnie matka, ale skoro ich nie ma... - Odpowiadam szybki i pewny siebie. Chyba przekonuję tym rozmówczynię ponieważ ta , bez zbędnych pytań zostawia wszystko i wyciąga z kieszeni obszernego płaszcza wielki pęczek kluczy. Nie mogę uwierzyć że ludzie noszą takie rzeczy przy sobie.
-Chyba już cię Tu widziałam.. - Mruczy pod nosem przyglądając się mojej twarzy. -Wpuszczę cię, ale wejdę z tobą. Będę mieć cię na oku! I podasz mi swoje imię, w razie nieprzyjemności. Oni tu już nie przyjeżdżają,  ale trochę rzeczy o dziwo zostawili. Śpieszyli się gdzieś. Oddali klucz i tyle ich widziałam. Naprawdę! Niezłych Pan ma krewnych, nawet nie powiedzieli że nie wrócą.- Żali się, wspinając po wysokich stopniach. Idę za nią, niepewnie mierząc spojrzeniem klatkę, na niej nie robiło to żadnego wrażenia. Mimo wcześniejszej obietnicy, nie wchodzi za mną do środka, zostaje przed drzwiami i prosi bym się pośpieszył. Czego szukałem? Nie wiem. To najprostsza odpowiedz. Wszystko wyglądało staro, nieco zaniedbanie. Delikatnie głaszczę ścianę przechodząc korytarzykiem, jednak szybko zabieram dłoń z zakurzonej ściany. Pierwsze co robię to kieruję się do pokoju Tsukiego. Wszystko wyglądało, jakby ktoś tu wciąż mieszkał, ale tak nie było. Zaglądam do szuflad, są puste. Uśmiecham się do siebie i zerkam pod łóżko. Wyciągam granatowy, nieziemsko zakurzony karton. Oczami wyobraźni niemal widzę jak otwierając go , wyskakuje stamtąd stado pająków. Otwieram go, na wszelki wypadek odskakując kawałek. Nie ma tam żadnych owadów. Wyjmuję notes, z dziwnym napisem w innym języku. Pamiętam go, Tsu właśnie tam zapisywał różne informacje, o harmonogramie dnia. Przewracam granatowy kartonik. Widzę że prawie każdy dzień z kalendarzyka jest zapisany. W większości były tylko hasła jak na przykład : kino, park, sprawdzian, zawody. Zwykły notesik. Otwieram na ostatnim dniu kalendarza , z zapiską " Sylwester z Hoshim". Stąd nie dowiem się nic nowego, potrzebuję czegoś o bliższej dacie. Wychodząc zerkam na zdjęcie, przyczepione do korkowej tablicy. Nie było na niej nic , oprócz fotografii całej naszej paczki. Uśmiecham się i wchodzę do salonu. Na ścianie wisi kalendarz z roku 2008. podchodzę bliżej. Kartka z grudnia ma jedno oznaczenie. Rozpoznaje zgrabne, zdecydowanie za ładne jak na chłopaka pismo, należące do Tsukiego.  " Wyprowadzka."- To właśnie głosił.
-Jednak to zaplanowali .. - Mruczę pod nosem.  Czyli.. nic się nie dowiedziałem.. Wzdycham rozglądając się po pokoju. Nic ciekawszego tu nie znajduję, przeglądam  jeszcze pozostałe pomieszczenia i idę w stronę drzwi.
- I co? Znalazł Pan ,co szukał? - Pyta starsza kobieta ,gdy wychodzę z mieszkania.
-Niestety nie, ale trudno.. - Mówię patrząc jak zamyka drzwi.Postanawiam jej nie okłamywać, nie ma sensu. Żegnam się krótko z kobietą i zamawia taxówkę. Nie chcę się tłuc w metro.
To nic że nie udało mi się odkryć tajemnicy, to i tak już stare dzieje.. Czego się spodziewałem? Że Tsuki tu będzie, że będzie mnie pamiętał w co szczerze wątpię i że tęsknił za mną? To niedorzeczne ,ale nie żałuję. Gdzie wyjechał nie wiem... Ale czuję się lepiej ..  Próbowałem.
W domu jest cicho i ciemno. Potykam się u wejścia, jednak nie upadam. Idę i siadam przed telewizorem. Nie myślę dziś więcej o wcześniejszym wydarzeniu.Nie udało się - Trudno. Spróbowałem.
*     *     *
Leżąc w łóżku słyszę sygnał przychodzącego sms'a. Sięgam po telefon, widząc numer Ayako, uśmiecham się do siebie. " Jestem w ciąży! <3". To właśnie była treść wiadomości. Chwile z nią rozmawiam poprzez niedługie wiadomości i przewracam się na drugi bok. Jestem zmęczony. Nie jest późno.. może to przez stres? Chwile kręcę się w łóżku i zamykam oczy. Sen przychodzi po minutach wyczekiwań...
*     *     *
-Oh, patrzcie kto przyszedł.. - Usłyszałem stojąc u drzwi niewielkiej kamienicy. Izumi mierzy mnie wzrokiem ,jakby szukając jakiś pułapek. 
- Olał cie? - Uśmiechnął się Doi czochrając moje włosy, ciągnie mnie za rękę do środka. Dawno mnie tu nie było, ale czasem trzeba spojrzeć wstecz, by niczego nie przeoczyć. Fioletowo-włosa dziewczyna ruszyła za nami , jakby w jakiś sposób rozczarowana mną.
-Kto?
-No, Aihara.. - Westchnął prowadząc mnie do pokoju, który w jakiś sposób służył za nieziemsko zagracony salon.
-Ah... Przepraszam, że z wami ostatnio się nie widziałem.. - Wzdycham patrząc na nich z nadzieją na wybaczenie. 
-Czyli jednak?- Podsunął ponownie chłopak. Tym razem nie było z nimi Eriko, na co w pewien sposób odetchnąłem. Lubiłem ją, ale czasem trzeba było odpocząć od tej ciszy.
-Nie , to nie tak.. - Wyznaje , bawiąc się palcami jak zawstydzona dziewica.
-A więc?
-Pocałował mnie... - Westchnąłem podnosząc na nich wzrok. Doi wpatrywał się we mnie z uniesionymi brwiami, zaś Izumi z nienaturalnie oczyma.
-On jest gejem? - Spytał chłopak odchylając się do przodu. Na jego twarzy grało niedowierzanie  z swego rodzaju satysfakcją. Nigdy się nie lubili, tak naprawdę nigdy się nie poznali. Ich opinie były wyszlifowane na podstawie plotek, ze swoich rejonów. Rzadko kiedy któraś pokrywała się z prawdą.
-No... chyba nie... 
-Ale cię pocałował.. więc może jednak? - Zabrała głos dotychczas milcząca Dziewczyna. 
-Nie wiem... - Mruknąłem , widziałem jak dwójka zebranych wymienia ze sobą dziwne spojrzenia.
-Ja to wiedziałam że tak będzie! Wiedziałam od razu że do siebie pasujecie. - Uśmiechnęła się fioletowo-włosa głaszcząc mnie po głowie jak dziecko. Znów zapanowała cisza, Doi wstał szukając czegoś w pokoju.
-Ale nie jesteśmy razem..
-A chciałbyś tego? - Słyszę podchwytliwe pytanie z ust obojga. Spoglądam na nich zdziwiony, podejrzewając u nich jakąś tajemniczą telepatie. Znów nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie.. Trzeba będzie w końcu zdecydować, do czego dąży nasza znajomość.. Trzeba o tym porozmawiać. Tylko My. Tylko Ja i Tsuki.

Komentarze

  1. Kyaaa! Urocze ;3 Naprawdę spodobał mi się ten rozdział.
    Jestem strasznie ciekawa gdzie Tsuki wyjechał..

    ~Buheheh 1 komentarz~

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze ! :3 Podoba mi się to opowiadanie, chociaż samo wspominanie mnie nie kręci....
    Kiedy następna nocia?

    OdpowiedzUsuń
  3. cudooo Kocham to opko <3 no jak każdo poprzednie

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    więc co się stało, czemu się wyprowadzili i gdzie?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz