Arive or Dead- Część 6/..

   Dni mijały coraz wolniej. Pięć następnych dat minęło jak pięć tygodni. Razem z Tsukim zamieniliśmy zaledwie kilka słów, tak jakbyśmy byli dla siebie zupełnie obcymi osobami, a przecież to nie prawda. Ja wciąż naiwnie wierzyłem, że to nie koniec. Ale przecież każdy musi w coś wierzyć. Nie powiedzieliśmy sobie 'żegnaj’, więc obaj dla siebie istnieliśmy, prawda?
Tego dnia jechałem do szkoły metro, zapchanym szarymi, bez wartościowymi dla mnie ludźmi. Mimo iż istoty te utwierdzają się w słowach, że każdy z nas jest inny, sami chyba w to nie wierzą. Oni sami mieszają się w tłum codzienności. Ci, którzy mają inne spostrzeżenie na świat, odraz uważani są za głupców. Nawet ja.
Plątałem w palcach niebieski kabelek, prowadzący do słuchawek, z których płynęły słowa jednej z piosenek. Nie brałem ich do siebie, mimo że podobno mówiła ona o prawdziwym życiu. Przecież przy każdej tak właśnie się uważa.
Oczywiście na stacje dojechałem punktualnie. Tak właśnie przecież jest w Japonii, wszystko idealnie dopracowane. Byłem już spóźniony, więc zacząłem biec po szarym chodniku, nawet nie patrząc na kwitnące wiśnie, które przez brak liści wyglądały na posypane delikatnym, biało-różowym śniegiem.
-Hej! Hoshi, gdzie idziesz? - Usłyszałem za sobą znajomy głos. Uśmiechnąłem się nieco gorzko, i odwróciłem się.
-Do szkoły? - Bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Izumi uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie. Jej farbowane na fioletowo włosy były rozpuszczone, sięgały przed ramiona. Na jednym z nich powieszona była zdarta, zielona torba, z czarno- czerwonymi przypinkami.
-A... To dziś nie jest wolne? - Teatralnie udała zdziwienie, po czym chwyciła mnie pod rękę prowadząc w zupełnie innym kierunku. - No cóż... I tak oboje się spóźniliśmy, nie ma sensu iść na następną lekcje. -Podsumowała, chyba zadowolona z tego powodu.
-A...Gdzie mnie prowadzisz?- Spojrzałem przed siebie. Potem na nią. Wzrost miała podobny do mnie, może była troszkę niższa.. Nie martwiłem się opuszczonym dniem szkolnym, to nie był mój pierwszy raz.
-Wybierałam się do znajomego, skoro i ty nie masz nic do roboty to dotrzymasz nam towarzystwa. - Wyjaśniła z wielkim bananem na twarzy.
*    *    *
-Często wagarowałeś? - Ayako wzdycha, jakby zirytowana. Ona zawsze była wzorową uczennicą, w przeciwieństwie do mnie, ja ledwo przeskakiwałem z klasy do klasy..
-Hm... Zdążało raz zdarzyło się, że razem z Tsukim opuściliśmy cały tydzień.  -Słyszę swój własny śmiech. Przypominam sobie, że nawet wtedy rodzice się mną nie przejęli. Jedynie matka Czerwonowłosego zaczęła nas pilnować. Taka dobra duszka.. Ciekawe, co u niej.. - A tak to.. Dość często.. Świętowaliśmy, gdy udało nam się w całym tygodniu nie opuścić, któregoś dnia, co było naprawdę rzadkie...
-Ah, te dzieci... -Mruczy jakby sama do siebie.
-Przy najmniej nie będę żałować, że nie robiłem tak oczywistych rzeczy jak wagary. - Puszczam jej perskie oczko.
*    *    *
Także tego dnia zaczęło się coś nowego. Pozwoliło wkroczyć w inny świat. Weszliśmy razem do niewielkiego budynku, gdzie wszystko się zaczęło. Była tam różowo włosa dziewczyna patrząca na mnie z nie odgadniętą miną i chłopak. Blondyn o niebieskich oczach, który od razu skojarzył mi się z jakimś typowym lalusiem
-Kto to? - Zapytał chłopak uśmiechając się do mnie przyjaźnie. Odwzajemniłem gest nieco niepewnie rozglądając się po pokoju, w tym czasie Izumi streszczała jak się tu znalazłem. Niebiesko-oki potakiwał, zaś różowo włosa dziewczyna patrzyła na mnie spod byka. Czułem się tam, co najmniej dziwnie.. I jakoś nie bardzo chciałem zostać w tym towarzystwie. Ale skoro przyszedłem to i zostanę... To w końcu.. Tylko kilka godzin. Chyba mnie nie zabiją. 
-Nazywam się Doi, ta różowa - Tu wskazał na dziwną dziewczynę. -To Eriko. A Ty?
-Hoshi. - Odpowiedziałem krótko, w zamian przyglądając się blondynowi.
-Więc, zapraszamy. - Zaśmiał się widząc, że wciąż nie ruszyliśmy się miejsca.
     Ta data.. Była inna. Trudna i tajemnicza dla innych. Nasza czwórka nie potrzebowała rozgłosu, ani nikogo nowego do niewielkie grupki. Nikt nie miał dowiedzieć się o tym, co robiliśmy, gdy doszło do spotkania.
My zaś, dobrze bawiliśmy się w niewielkiej, odizolowanej paczce. Ludzie z zewnątrz powoli przestawali mieć znaczenie. Pozwalaliśmy sobie o nich zapomnieć. I tak coraz częściej. Jak to wyglądało? Nie trudno się domyśleć. Doi często przynosił małe paczuszki, i to chyba dla nich trzymałem się z daną trójką. Wyjmował zeszyt spod łóżka. Siadaliśmy w dość ciasnym kółeczku przy niewielkim stoliku. Nie baliśmy się, że ktoś nas przyłapie te mieszkanie zawsze było dla nas bezpieczną kryjówką, cichą i pustą. Licealista wysypywał zawartość opakowania, jakim był drobny, biały proszek, na czarny notatnik, dzięki czemu tworzył się ładny kontrast. Zaczął od...
*   *   *
-Hoshi... - Mruczy kobieta patrząc na mnie z dziwną, na pewno nie zadowoloną miną. Uśmiecham się gorzko. Te wspomnienie było czymś istotnym, jednak chyba powinienem był to pominąć..
-Tak? - Pytam mimo to, siadając wygodniej.
-Bierzesz?
-Brałem. -Śmieje się cicho rozumiejąc, że dziwnie to brzmi. Jednak odkąd pamiętam dziewczyna unika narkotyków i alkoholu. To nie jej bajka. Kiedyś opowiadała mi, że jej przyjaciółka przedawkowała, przyjaźniły się od dziecka, jednak ona tego nie przewidziała, to ją bolało. Może, dlatego przy niej o takich rzeczach się nie rozmawia -Przerwałaś mi, chcesz żebym ten moment przeskoczył?
-Sama to opiszę. To do… Przewidzenia.. - Wzdycha patrząc na mnie z rozczarowaniem.
*   *    *
-Tsuki? Co ty tu robisz? - Zapytałem chłopaka stojącego w drzwiach, z jawnym zdziwieniem. Nie rozmawiałem z nim od kilku dni. Dlatego kompletnie się go nie spodziewałem. Odsunąłem się trochę, pozwalając by wszedł do mieszkanka mojej rodzinki, aktualnie prawie, że 100% pustego.
-Nie było cię ostatnio w szkole. – Wzniósł zarzut. Kiwnąłem tylko głową. Mogłem się tego domyśleć.. Poprawiłem nieco zadurzą się koszulkę, którą wkładam, gdy siedzę w domu. Chłopak uśmiechnął się lekko kącikiem ust i ruszył za mną, do mojego pokoju.  –Więc?
-zdania nie zaczyna się, od „więc”.. – Upomniałem go, niemal, że odruchowo. Usiadłem na łóżku, on naprzeciw mnie, w obrotowym fotelu.
-Czemu nie chodzisz do szkoły?  -Westchnął cierpniczo. Zmrużyłem oczy, kompletnie nie rozumiałem, czemu tak nagle się mną zainteresował.
-Bo mi się nie chce. – Powiedziałem szczerze. Nie zamierzałem go okłamywać, nie potrzebowałem dodatkowych problemów. Spojrzał na jakby rozczarowany, ale czego się po mnie spodziewał. Wywróciłem teatralnie oczyma, dając mu znak, że ten temat jest, co najmniej nie istotny. Chłopak podniósł się i usiadł blisko mnie, patrząc prosto w moje oczy. Nie uciekałem wzrokiem, tym samym rozpoczynając tak zwaną, walkę na spojrzenia. Żaden z nas nie chciał odpuścić, jakby zależało to od czegoś niewiarygodnie ważnego. Ktoś, stojąc z boku mógłby pomyśleć, że chcemy coś sobie nawzajem udowodnić, ale tak nie było..
-Co u Sachiko? – Zapytałem uśmiechając się gorzko. Tsuki zmarszczył brwi, jakby zastanawiając się nad znaczeniem tego pytania. Wreszcie robiąc dziubek, skrzyżowałem łapki na torsie wzrok kierując za okno. Chwila panowała cisza, po czym usłyszałem cichy śmiech mojego dzisiejszego gościa.
-Jesteś o nią zazdrosny? – Podsumował swoje myśli, przestając się śmiać.
-Oczywiście, że nie. Skąd ci to do głowy przyszło? – Westchnąłem. Cała sytuacja wydawała mi się dziwna. Brązowooki przychodzi jak gdyby nigdy nic, i pyta czy jestem zazdrosny o jego przyjaciółkę. A mi… po prostu nie podobało się, że odstawił mnie dla niej na drugi tor. Że o mnie zapomniał i teraz to z nią spędza czas.
-A, po prostu, ostatnio dziwnie się zachowywałeś. Odciąłeś się ode mnie. – Wytłumaczył, dłonią przeczesując moje włosy, przez co zmuszony był nieznacznie przybliżyć się do mnie. – Wiesz.. Zanim zacząłem się z tobą przyjaźnić, to ona była moją przyjaciółką. Jak kończyłem trzecią klasę podstawówki, ona się wyprowadziła. – Wspomniał, spojrzałem na niego kontem oka, nie opuszczając swojej obrażonej pozy. – Ona tu nikogo nie ma, dlatego spędzałem z nią trochę więcej czasu.. - Wytłumaczył to tak, jakby było to czymś całkowicie oczywistym.. Ale... Chyba faktyczni było czymś normalnym… Trochę jak zobowiązanie..
-Rozumiem, Tsu … Nie mam ci tego za złe. –Dodałem po chwili cichego namysłu. Odwróciłem się trochę w jego stronę. Uśmiechał się. Tak samo jak zawsze. Wydawało mi się, że właśnie wszystko sobie wytłumaczyliśmy….
Jej! Udało mi się, jestem z siebie dumna :3 Przyznam się… że kilka razy usuwałam ten rozdział, ponieważ wydawał się bezsensu ^ ^”

Komentarze

  1. Hej,
    zaczął brać narkotyki, jak się okazało to jego przyjaciółka, ale też przykro że go odstawił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz