Świąteczna mini seria - Część 1/3: Last Christmas

Osaczony.
Taki właśnie się czułem, gdy kilkanaście par oczu uważnie przesuwało się po mojej osobie. Wszedłem trochę głębiej do jadalni, od razu przepraszając wszystkich zebranych za spóźnienie. Rodzice posłali mi karcące spojrzenia, ale całkowicie je zignorowałem. Oni nigdy nie byli zadowoleni, w każdym razie nigdy ze mnie.
 Ruszyłem w stronę stołu, cały czas kumulując na sobie wzrok większości obecnych. Sunęli nim po moich przydługich, idealnie wyprostowanych włosach, po podkreślonych czarną kredką oczach, po luźnej, białej koszuli ze złotymi detalami/ Ta wędrówka kończyła się na obcisłych, czarnych rurkach.
Sam także zerkałem na poszczególne osoby. Byli moją rodziną, a jednak połowy z nich nie znałem. Byłem tym nieco zawstydzony.
Zająłem ostatnie wolne miejsce przy stole. Na moje nie szczęście po obu moich stronach siedziały dwie ciotki, dzielące się nienawiścią. Osobiście nie przepadałem za żadną z nich, właściwie słabo je znałem.
Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego siedzą tak blisko siebie.
-Koji, twoja matka mówiła mi, że zafarbowałeś włosy, ale nie spodziewałam się tak... Drastycznej zmiany.. - Zaczęła siedząca po mojej prawej stronie blondynka. Nieświadomie powędrowałem dłonią do moich białych włosów. Przegryzłem lekko wargi, przy tym bardzo delikatnie, przeczesując kosmyki. Palce prześlizgnęły się między nimi bez problemu. Poczułem jedynie jak miękkie niteczki przyjemnie muskają moją dłoń. Poprawiłem dużą, złotą spinkę, którymi spiąłem część nich z tyłu głowy. Reszta swobodnie opadała na moje ramiona.
- Przecież wygląda jak aniołek. - Burknęła od razu nieco młodsza, rudowłosa kobieta siedząca po mojej lewej stronie. Wysłałem jej lekki uśmiech, niemo dziękując za te słowa. Właściwie nie zależało mi na tym bym wyglądał " jak aniołek", chociaż dość często to słyszałem.
-Zniszczy sobie włosy. Przecież uwielbiasz o nie dbać, a jak nie przestaniesz ich farbować wkrótce nie będziesz już miał o co dbać. - Drugie zdanie wymówione przez blondynkę zostało skierowane do mnie. Zerknąłem na nią, otwierając usta by wypowiedzieć się na ten temat, jednak ubiegła mnie druga ciotka.
- Nie strasz go. Do twarzy ci, kochanie. - Poczułem jak klepie mnie po kolanie.
- Może i do twarzy, ale... - Zaczęła druga, jednak nagle ucichła. Tak samo jak ona podnieśliśmy wzrok, napotykając zaciekawione spojrzenia. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że wśród obecnych jestem najmłodszy. Większość zebranych była w wieku moich rodziców, co bardzo mnie peszyło. Przy stole panowała dziwna cisza, jak co roku zresztą. Wiedziałem, że z każdym kieliszkiem alkoholu towarzystwo bardziej się rozluźni.
Matka wstała od stołu i stanęła przy swoim krześle, dziękując wszystkim za przyjście i wyrażając swoje nadzieje, dotyczące licznych potraw na stole.
*     *     *
Nie zjadłem dużo, od piętnastu minut męczyłem porcje sałatki, która mimo ładnego wyglądu niespecjalnie mnie interesowała. Wsłuchiwałem się w cisze, którą co jakiś czas ktoś śmiał przerywać. W końcu napiłem się wody i odsunąłem od siebie talerz.
-Jesteś na diecie? - Usłyszałem od razu pytanie starszej ciotki, która jak zawsze ciekawiła się wszystkim. Zerknąłem na nią kontem oka, jednak ona wpatrzona była w rybę na swoim talerzu.
-Nie, nie jestem, ciociu.- Burknąłem, jakby na dowód sięgając po babeczkę z czekoladą. Odchyliłem się lekko na krześle, z nudy zaczynając liczyć ile jest osób. Dwadzieścia sześć. Westchnąłem ciężko, zabierając się w końcu za ciastko.
-Koji, masz dziewczynę? - Wreszcie w tłumie gości usłyszałem pytanie, które pojawiało się na każdym spotkaniu. Niespecjalnie na nie czekałem, ale byłem świadom, że ktoś w końcu je wypowie. Spróbowałem wyszukać wśród ludzi właściciela głosu, ale nie udało mi się.
- Nie mam. - Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem.
-Nie rozumiem, taki śliczny chłopak, a wciąż sam. - Marudziła ciotka po mojej lewej. - A masz kogoś na oku? - Spytała z nadzieją.
- ... Tak, ale.. Ona ma już kogoś. Dała tej osobie szansę, a ta ją wykorzystała. - Wzruszyłem ramionami udając, że wcale mnie to nie interesuje. Było niestety inaczej. Kompletnie nie potrafiłem pogodzić się z faktem, iż osoba , którą tak szczerze pokochałem nie wie o tym, co więcej jest w szczęśliwym związku. Chciałem jej szczęścia, jednak... Pragnąłem też szczęścia swojego. Niestety, w tym przypadku jedno wykluczało drugie. A przecież ta osoba, była ważniejsza. Jej szczęście było najważniejsze.
- To przykre... - Mruknęła wracając do kolacji. Tłum powoli zaczynał się rozluźniać, rozmawiać ze sobą, co przyjąłem z ulgą.
*     *     *
Ulica w wigilię była całkowicie pusta. Wychodząc na nią niezmiernie się zdziwiłem. Od razu wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów po czym wyciągnąłem z niej jednego z nich. Zaciągnąłem się mocno, drugą dłoń wsuwając do kieszeni ciepłej kurtki. Zarzuciłem na włosy kaptur, ponieważ zapomniałem czapki. Zresztą zniszczyłaby mi fryzurę, co ciężko byłoby mi przeboleć.
Przechodząc obok dobrze znanego mi budynku miałem straszną ochotę wejść do środka, ale czułem, że tylko bym przeszkadzał. Will pewnie chce być tylko z rodziną i... Swoją ukochaną.
Od kilku miesięcy ubolewałem nad tym, że moja długoletnia miłość, nie ma już szans na szczęśliwe zakończenie. Will zakochał się w uroczej, ale nieco wnerwiającej dziewczynie. Pewnie wkrótce zamieszkają razem, może nawet wyprowadzą się z Osaki, będą mieli dzieci. A ja zostanę sam. Mały, zagubiony w tym całkowicie niesprawiedliwym świecie.
Przyśpieszyłem, gdy przechodziłem niebezpiecznie blisko danego domu. Szedłem środkiem chodnika, ciesząc się, że nikt nie przechodzi ,ani nie przejeżdża. Przynajmniej w tych alejkach. Koło mojego mieszkanka zawsze było pełno samochodów. Podejrzewałem, że i w ten "szczególny " dzień nic się nie zmieni.
Spojrzałem w niebo i to nie był mój dobry ruch. Nie zauważyłem, że całą następną trasę stanowi gruba warstwa śliskiego lodu. W pierwszej chwili pisnąłem, a w drugiej już lądowałem na ziemi, na plecach, czując jak spinka boleśnie wbija mi się w tył głowy.
Pierwsza próba wstania z lodu nie powiodła się. Ponownie upadłem na plecy, czując w nich okropny ból. Zrezygnowany podniosłem wzrok spowrotem na niebo. Było niemal czarne, powoli sypał się z niego śnieg. Białe płatki cienką warstwą zaczęły pokrywać moją twarz. Tworzyły maskę.
-Co tu robisz? - Usłyszałem nad sobą dobrze znany, uwielbiany przeze mnie głos. Spokojny, opanowany z cichutką nutką radości w każdym słowie. Chłopak nachylił się do mnie i delikatnie objął moją dłoń swoją. Z jego pomocą stanąłem na lodzie, a już po chwili zostałem z niego wyprowadzony. Podziękowałem Will'owi. I spojrzałem za nas na trójkę dzieci lepiących na śniegu bałwana. Były od nas spory kawałek, przez co domyśliłem się że czarnowłosy musiał zauważyć mnie już wcześniej.
- Wyszedłem na spacer... Nudziłem się z nimi... - Wzruszyłem ramionami, wkładając dłonie w kieszenie płaszcza. - A Ty?
- Wyszedłem z kuzynami. - Wzruszył ramionami wyprzedzając mnie nieco. Widząc to wykrzywiłem nieco wargi i dorównałem mu kroku. Dwudziestolatek jednak szybko przyśpieszył. Droczył się ze mną, czułem to doskonale. Zaśmiałem się cicho, nie przerywając naszej zabawy.
- Nie jest trochę za późno? Przecież jest ciemno... - Mruknąłem, nawet nie zauważając, że mój chód zmienił się w trucht.
- Wiem, zaraz będziemy wracać. - Odpowiedział i przystanął nagle. Niemal automatycznie zrobiłem to samo. Znaleźliśmy się przy dzieciach, które wiekiem sięgały około dziesięciu lat. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że stoimy w ogródku rodziny Willa. - Wejdziesz do nas? Mama ostatnio skarżyła się, że coraz rzadziej przychodzisz. Wiesz, że traktuje cię jak drugiego syna. - Zaśmiał się błękitnooki. Przegryzłem dolną wargę, zerkając na niego.
- Wiesz... Są święta to chyba nie jest odpowiedni.. - Zacząłem jednak Jego głos mi przerwał.
- I będziesz się tak szwendał całą noc? Nie zaprzeczaj! Przyjaźnimy się od dziesięciu lat, znam cię na pamięć. - Zaśmiał się. Uśmiechnąłem się lekko, myśląc o tym, jak bardzo zdziwiłby się gdybym wyznał mu swoją dobrze skrywaną tajemnice.
- No dobrze. - Kiwnąłem głową. Jeszcze chwilę staliśmy w ciszy. Ja przypatrywałem się jego twarzy, podczas gdy Will wpatrywał się w powstającego bałwana.
W pewnej chwili uśmiechnął się szeroko i podbiegł do dzieciaków by pomóc im wciągnąć środkową kulę na tą wcześniej umieszczoną. Okazało się to wyjątkowo trudne, ponieważ bałwan miał mieć pięć pięter, a każda z nich była dziwnie duża.
Kiedy czarnowłosy spojrzał na mnie prosząco także podszedłem i stanąłem na przeciw niego. Miałem stąd doskonały widok na lekkie dołeczki w policzkach starszego.
 Kiedy ten podniósł kulę szybko nachyliłem się  i złapałem ją od dołu.
Myśleliśmy, że już zbliżamy się ku końcowi, jednak śnieżna kula nagle rozsypała się . Żaden z nas nie był na to przygotowany więc przez niebezpieczne przechylenie straciliśmy równowagę i spadliśmy prosto w śnieg. W efekcie obaj byliśmy mokrzy i przemarznięci. Dzieciaki, które dotąd kończyły formować głowę bałwana zaczęły się śmiać. Gdy obaj zrozumieliśmy co się stało poszliśmy w ich ślady.
-Wójku! Wójku! - Usłyszeliśmy od strony drzwi frontowych domu. W naszą stronę biegł góra pięcioletni chłopiec niosący coś w dłoniach. Po marchewce i szaliku stwierdziłem, że to akcesoria bałwana.
- O, przyniosłeś nos! Poczekaj chwilkę Kris, musimy mu najpierw głowę nałożyć. - Mruknął do chłopca. Wstał, otrzepał się powierzchownie i podbiegł do trzeciej z kolei kuli. - Tylko będzie nieco niższy. - Dodał, kiedy ja wstawałem.
Ostatnie trzy kule ustawiliśmy dokładnie na środku. Niestety były dość nierówne, więc bałwan był dziwnie wygięty w prawo. Wszyscy obecni w ogródku zaczęli stroić bałwana.W pewnej chwili mały Kris, stwierdził, że to on ustawi jego nos i czapkę. Tak więc biedny Will musiał unieść chłopca trochę nad swoją głowę.
 Kiedy skończyliśmy wszyscy byliśmy już porządnie zmarznięci.
Will w końcu zarządził powrót do domu. Dzieciaki pobiegły przodem, a my chwilę po nich, rozmawiając weszliśmy do budynku, gdzie od razu zostaliśmy zatrzymani.
- Stop! - Zawołała matka Willa. Była do niego bardzo podobna. Ona też miała farbowane, czarne włosy i pięknie niebieskie tęczówki. Mieli jeszcze dwie takie same cechy ,które strasznie mnie drażniły. Oboje byli wyżsi ode mnie i kochali się ze mną drażnić. - Nie możecie przejść dalej. - Zastrzegła, a dwie kobiety stojące przy niej zaśmiały się cicho. Mama Will'a wskazała dłonią nad drzwi. Wisiała tam duża, zielona.. Jemioła..
-Mamo.. ile osób się tu dziś całowało? - Zaśmiał się chłopak, łapiąc mnie w pasie. Nie zdążyłem nawet zareagować, a już otrzymałem pocałunek w policzek. Oby dwa przybrały lekko różowy kolor. Byłem pewien, że matka Willa to zauważyła. Dany chłopak odsunął się, pozostawiając po sobie przyjemne ciepło w miejscu całusa.Podniosłem dłoń i lekko dotknąłem tego miejsca.
- Oj, kochanie, tego nie da się zliczyć. Ale wszyscy zrobili to jak należy! A wy... Jak dzieci. - Pokręciła głową, z teatralnym rozczarowaniem  na twarzy. Od razu zawtórowały jej towarzyszki, mówiąc jacy to my niedojrzali. Chłopak, chyba nieco zdziwiony spojrzał na mnie. Wzruszyłem lekko ramionami, starając się zachować pozory obojętności. Naprawdę czułem chore wręcz podekscytowanie i nieograniczoną radość. Will miał mnie pocałować. Moja pierwsza miłość miała to zrobić.
Nie widząc mojego sprzeciwu, zaś słysząc dopingowania kobiet czarnowłosy schylił się, ułożył dłoń na mojej, która wciąż dotykała policzka. Następnie zjechał nią na mój kark i zmusił mnie bym lekko zadarł głowę do góry. Zrobiłem to i od razu poczułem jego ciepłe usta na swoich, zimnych. Mężczyzna przejechał językiem po mojej dolnej wardze, zaś kiedy uchyliłem usta przysunął się jeszcze bardziej i pogłębił delikatny pocałunek.
Wiedziałem dobrze, że robi to by udowodnić coś kobietą, jednak w tej chwili starałem się o tym nie myśleć. Przesunąłem ręce i objąłem nimi szyje wyższego. Ten zadrżał czując jak przesiąknięte stopniałym śniegiem rękawiczki spotykają się z jego skórą.
Gdy odsunął się ,spojrzał wyczekująco na matkę.
-Jesteśmy najciekawsi, nie? Chyba, że jeszcze jakaś para składała się z dwóch mężczyzn. - Dalej czuł tą chęć rywalizacji, która nieco mnie smuciła. Szkoda, że nie pocałował mnie całkowicie własnowolnie...
-Jesteście jedyni. - Zaśmiała się kobieta, puszczając do mnie oczko, gdy tylko Will tego nie widział. Poczułem się dziwnie obnażony. Ona chyba wiedziała.
- Koji! Jak ja cię dawno nie widziałam! Czemu nas już nie odwiedzasz?! - Wrzasnęła tak głośno, że słyszeli ją najpewniej także na korytarzu i w salonie. Efekt był niemal natychmiastowy. Kobieta objęła mnie mocno, słysząc jak z jadalni ktoś wybiega. Były to dwie młodsze siostry Will'a które przyłączyły się do matki i także zaczęły mnie obejmować i piszczeć na temat tego jak rzadko bywam w ich domostwie. Chyba faktycznie nieco to zaniedbałem, bo zauważyłem, że obie siostry sporo urosły.
- No, ja też cię dawno nie widziałam. - Usłyszałem za sobą, jednak nowa towarzyszka nie odważyła się mnie przytulić. Spojrzała jedynie z uśmiechem swoich czerwonych warg.
Narzeczona Willa.
Ku mojemu nie zadowoleniu także była dość wysoka. Jednak należałem do dość niskich Japończyków, zaś żaden z obecnych w pomieszczeniu nie był Azjatą.
Dziewczyna miała blond włosy, podobnej długości do mojej. Jej jednak były bardzo mocno wycieniowane. Miała orzechowe tęczówki, które zawsze mnie denerwowały. Może nieco jej zazdrościłem. Moje były całkowicie czarne tym samym i dołujące.
- Przeprasza was, nie miałem ostatnio czasu. Zamierzałem przyjść po nowym roku. - Zacząłem swoje wyjaśnienia. Chwilę jeszcze rozmawiałem z rodziną Willa, a gdy się do niego odwróciłem, zobaczyłem to, co od czterech miesięcy najbardziej mnie raniło.
Will obejmował swoją narzeczoną i szeptał coś do niej na co ta chichotała głupio.
Miłość, która emanowała od nich była okropnie przytłaczająca.
Dodawała mi świadomości, że byłem pierwszy a mimo to się spóźniłem. Ponieważ nigdy nie zyskałem tyle odwagi by wyznać Willowi co do niego czuje.
 To jak bardzo kocham Go całego.
Byłem pewien, że całkowicie zniszczyłbym naszą przyjaźń.
Nawet nie wiesz jak bardzo mnie ranisz. - Pomyślałem. Od razu odlepiłem od nich wzrok i zacząłem ściągać buty.
- Chodź, Koji, poznam Cię ze wszystkimi. Poza tym upiekłam ciasto z nowego przepisu, musisz mi powiedzieć co o tym sądzisz. Może zagrasz na pianinie? Uwielbiam cię słuchać innym na pewno też się spodoba.  - Zagadywała mnie matka chłopaka, który nagle przypomniał sobie o mojej obecności.
- Tak, ale poczekaj. Musisz się przebrać, bo się przeziębisz.- Puścił dziewczynę, która spojrzała na mnie oskarżycielsko. Matka chłopaka zaśmiała się cicho, a ja poczułem się naprawdę dziwnie. Szybko ruszyłem za Willem do jego pokoju.
Gdybym tylko mógł powiedzieć ci, jak bardzo jesteś dla mnie ważny...
Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, mogąc trzymać twoją dłoń, długo patrzeć w twoje błękitne oczy, słuchać twojego kojącego głosu i po prostu być z tobą.
 Kochać ciebie i wiedzieć, że ty także mnie kochasz.
 To naprawdę bolesne.
 Nie odwzajemniona miłość to najbardziej bolesne uczucie na świecie. Ja doświadczałem jej już od kilkunastu miesięcy. Czułem jak mnie wyniszcza, ale nie mogłem nic na to poradzić. Bo prawdziwej miłości nie można się pozbyć. Będzie już zawsze przypominała o sobie.
Kiedyś oddałem Ci moje serce. - Pomyślałem gorzko. - Teraz nie potrafię Go odebrać.
_______________________
Oto i pierwsza część świątecznego opowiadania :D
Uh, coś słabo czuć te święta, prawda?
ZERO śniegu... A tak bardzo Go kocham...
No nic!


Z okazji świąt życzę wam głównie spełnienia marzeń. Bo nieważne co by się działo one zawsze będą najważniejsze, a Wy zawsze powinniście stawiać je na pierwszym miejscu. Nie zapominajcie o tym proszę :]
Wesołych świąt!
Kocham Was, słoneczka :*
HOSHI.

Komentarze

  1. Ślicznie się zapowiada. W mojej głowie od razu tworzą się miliony prawdopodobnych, lub mniej zakończeń, choć pewnie i tak żadne z nich się nie spełni. ;)
    Ja również życzę udanych świąt spędzonych w gronie najbliższych.! ;)
    Dziękuję! :*
    I tak smutno bez śniegu... ech..
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ugh, dwa koszmarne błędy! Jak tak można? Proszę, na przyszłość sprawdzaj to, bo aż oczy bolą.
    Kąt * a nie jakiś " kont " .__.
    Wujek * a nie " wójek "
    To tyle. Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo to kocham *w* już się nie mogę doczekać kolejnej części. .tylko żeby był haapy end xD
    ~ Michi Katsura

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju,to opowiadanie mnie urzekło >w< nie mogę się doczekać następnych części, które mam nadzieje wyjdą jeszcze w tej przerwie świątecznej^^ Wesołych Świąt ^^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz