Stay - Rozdział 14

-Co Ty tu robisz? - Usłyszałem za sobą zdziwiony, kobiecy głos. Nie potrzebowałem ani chwili, aby poprawnie skojarzyć go z poznaną niegdyś postacią. Był szorstki, zniszczony papierosami i alkoholem, ale mimo to pobrzmiewała w nim delikatna, typowo dziewczęca nuta, która zdawała się zanikać.
Po obróceniu się o 180 stopni ukazała mi się nieco zmarszczona w niezadowolonym grymasie twarz Miiko. Niewiele zmieniła się odkąd ostatni raz ją widziałem. Kosmyki jej włosów były nieco krótsze, zaś ich rudy odcień nieco bardziej żywy, ale to chyba jedyna cecha, która uległa widocznej przemianie. Była wyższa niż to zapamiętałem, ale po spojrzeniu na jej buty zrozumiałem dlaczego. Obcas, który w tym momencie wbijał się w ziemie, miał około piętnastu centymetrów, co przy jej drobnej budowie ciała było nieco przerażające.
Ciemne oczy były dziwnie zmatowiałe, dlatego podejrzewałem, że podczas naszej rozmowy nie była stu procentowo trzeźwa.
- Szukałem Cię. - Odpowiedziałem, trzymając w ramionach Toi, która zaciekawiona starała się wyjrzeć zza połów bluzy, którą miałem na sobie.
- W jakim celu? Nie mam czasu z Tobą rozmawiać. - Westchnęła ciężko zwracając twarz ku ciemnemu już niebu.
- Nasłałaś na mnie swoją przyjaciółkę. - Wyjaśniłem stale utrzymując wzrok badający jej prawy profil. Na policzku miała głębokie zadrapanie, wyglądające jakby jego sprawcą była jakaś gałąź. Nie wyglądało najlepiej. Ranę okalała zaschnięta krew, zaś jej krawędzie były nieestetycznie fioletowe. Podejrzewałem, że sprawia kobiecie duży ból, dlatego niemyśląc wiele sięgnąłem do jednej z kieszeni bluzy i chwyciłem za róg opakowania z plastrem. Powstrzymałem się, kiedy moja dłoń spowrotem zaczęła wyłaniać się z okrycia.
Nie powinienem się nią interesować.
- Potrzebuję pieniędzy. - Odparła, tym samym potwierdzając moje przypuszczenia. Chodziło tylko o fundusze na jej zachcianki.
- Nie mam ich.
- Twój chłopak ma aż za dużo. - Stwierdziła, a ja po jej słowach rozluźniłem palce i wyciągnąłęm z kieszeni pustą dłoń, którą opiekuńczo ułożyłem na ciele trzymanego przeze mnie psa.
- Doi nie jest już moim chłopakiem. - Wyjawiłem od razu dopasowując go do mężczyzny, którego miała na myśli Miiko. - Musisz mieć naprawdę stare informacje. Od dawna nie utrzymujemy kontaktu. - Skłamałem ani przez chwile się nie wachając.
- Wystarczy, że go poprosisz. Jestem pewna, że ci da. - Prychnęła wyraźnie zirytowana moimi słowami. - Potrzebuję tych pieniędzy. Chciałabym wyjechać do większego miasta, wystarczy mi niewielkie mieszkanie.
- Oszalałaś. - Wyśmiałem jej słowa mając ochotę odejść. Zrobiłbym to, gdyby w głowie nie siedziała mi prześladowana ciotka.
- Powiem gazetom, że jestem twoją matką. - Zagroziła, marszcząc brwi. Najwyraźniej inaczej wyobrażała sobie tą rozmowę. W sumie ja też. Miałem nadzieję, że przyjdę i dowiem się, że moja matka nie ma pojęcia kim jest poszukująca mnie bezdomna.
- Nie jestem osobą publiczną. Nikogo to nie zainteresuje. Nie potrzebnie byś się fatygowała. - Oceniłem wzruszając ramionami, ponieważ ani trochę nie przejęły mnie jej słowa. - Chciałem tylko powiedzieć, że nie mieszkam już w tamtej okolicy, dlatego nie nachodzcie tamtej kobiety. Nie znam jej. - Po wypowiedzeniu tych słów ruszyłem w stronę wyjścia z parku, ponieważ naprawdę nie miałem już siły rozmawiać z moją rodzicielką. Nie rozumiałem jak mogła wpaść na tak absurdalny pomysł jak żądanie ode mnie pieniędzy. Słyszałem jak krzyczy coś za mną, jednak nie zaprzątałem sobie tym głowy. Nawet nie starałem się zrozumieć jej słów. Po prostu uważnie rozglądając się wokół ruszyłem w dobrze znaną sobie drogę. Chciałem jak najszybciej się stąd wydostać w obawie, że kobieta może nasłać na mnie jakiś mężczyzn. Zapewne w starej szklarni była ich spora ilość.
Po dojściu na przystanek z ulgą stwierdziłem, że autobus powinien przyjechać za cztery minuty. Byłem zachwycony tym zbiegiem okoliczności, ponieważ przez późną godzinę pojazdy przejeżdżały tędy coraz rzadziej.
Usiadłem na nieco obdrapanej ławeczce wciąż trzymając w ramionach cichego zwierzaka i czekałem.
Minęła minuta, podczas której uważnie wpatrywałem się w rosnące po drugiej stronie drogi krzaki, które zdawały się skrywać w sobie jakiegoś mordercę.
Minęły trzy minuty, a ja przeniosłem wzrok na niebo, z którego zaczęły lecieć pierwsze krople deszczu. Od początku wiedziałem, że dzisiejszy wieczór nie będzie pogodny.
Minęło pięć minut, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy, ponieważ zaabsorwowany byłem cicho pochrapującą Toi, co było niezwykle uroczym widokiem.
Kiedy zauważyłem, że minęło dziesięć, a potem piętnaście minut poczułem się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. "Przecież to niemożliwe, że autobus nie przyjedzie" , wmawiałem sobie spowrotem skupiając wzrok na poruszających się krzakach.
Ale pojazd nie pojawił się przez kolejne uciekające sekundy. Z naiwną nadzieją spojrzałem na rozkład jazdy, który wprowadził mnie w stan rozpaczy. Kolejny autobus miał przyjechać za niecałą godzinę. Nie widząc innego wyjścia ruszyłem w drogę powrotną cały czas trzymając się jezdni, aby się nie zgubić, ponieważ nie znałem dobrze tej części miasta.
Dosłownie moment później smsowo błagałem Hideki'ego, aby zwolnił się szybciej z pracy i zabrał mnie z tego potwornego miejsca.
*     *     *
Następnego dnia po powrocie z pracy dopadła mnie myśl, że powinienem w końcu poszukać mieszkania. Od dawna już o tym myślałem, dlatego kiedy zorientowałem się, że Hideki'ego wciąż nie ma położyłem się na kanapie i zacząłem przeglądać oferty wynajmu. Chciałem, żeby moje nowe lokum znajdowało się blisko mojego miejsca pracy oraz żeby było możliwie jak najtańsze, ale nie najbrzydsze. W końcu wypłata z kawiarnii nie była dużą sumą, a ja ledwo łączyłem koniec z końcem będąc na każde zawołanie szefa.
Moim marzeniem było, aby należały do mnie dwa pokoje. Nie musiały być duże, ale nie wyobrażałem sobie, aby sypialnia oraz miejsce, w którym spędzałbym wolny czas były jednym pomieszczeniem.
Zdawałem sobie sprawę, że znalezienie czegoś spełniającego moje kryteria będzie nie lada wyzwaniem, ale kiedy po dwóch godzinach szukania wciąż nie znalazłem niczego odpowiedniego zacząłem tracić jakąkolwiek nadzieję.
- Co robisz? - Zapytał Hideki, który wszedł do salonu, wciąż mająć na sobie buty, co nieco mnie zdenerwowało. Wiedziałem, że to ja będę myć podłogę, ponieważ on zje coś i jak zawsze spocznie przed komputerem, aby móc rozmawiać ze swoją niespełnioną miłością.
Mężczyzna chyba wyczytał na mojej twarzy niezadowolenie, bo odszedł i wrócił już bez butów i kurtki.
-Przeglądam oferty mieszkaniowe. – Mruknąłem, przerzucając nogi przez oparcie, aby zrobić mu miejsce, z którego od razu skorzystał. Kiedy tylko usiadł z powrotem opuściłem stopy, które odnalazły swoje miejsce na jego kolanach.
- Nie musisz się jeszcze wyprowadzać. Lubię, gdy tu jesteś. - Westchnął ciężko, po czym zaczął głaskać moje łydki. Czułem jak rysuje na nich jakieś wzory, ale nie miałem chęci skupiać się na tym co przedstawiają. - Pamiętasz o mojej niespełnionej miłości? - Zapytał nagle, na co otworzyłem oczy i podniosłem się nieco, aby spojrzeć na niego.
- Oczywiście, że pamiętam. - Potwierdziłem zaskoczony.
- Przyjedzie do nas na weekend. - Uśmiechnął się szeroko, widocznie zadowolony. Bardziej niż wiadomość o odwiedzinach zdziwiło mnie, że Hideki użył liczby mnogiej, zamiast pojedyńczej mówiąc kogo odwiedzi nieznany mi mężczyzna.
- Świetnie. Będzie spał tutaj? - Dopytywałem schylając się bardziej w jego stronę.
- Tak. - Odparł krótko.
- Myślisz... Myślisz, że naprawdę nie ma szansy na to abyście byli ze sobą? - Zapytałem, a mój głos mimowolnie przybrał zawiedziony ton. Lubiłem Hidekiego. Był specyficzną osobą, ale wiedziałem, że jest dobrym człowiekiem, który zasługuje na bycie kochanym.
- Nawet najmniejszej. - Zaśmiał się, ale w głębi serca wiedziałem, że nie ma na to ochoty.  - Może gdybym wcześniej się obudził... Gdybym nie pozwolił mu się oświadczyć, zakochać w kimś innym. - Pokręcił głową. - A ja pomagałem wybrać mu pierścionek, który jej podaruje. - Dodał wyraźnie wściekły na siebie.
-Jak On mógł tego nie zauważyć... - Mruknąłem cicho, na co ponownie usłyszałem ciężki śmiech.
- Nie jest zbyt bystry, zresztą zobaczysz jak go poznasz. - Przegryzł dolną wargę, ponownie zaczynając przejeżdżać dłońmi po moich nogach. - Jest jak pięcioletnie dziecko, które cały czas trzeba prowadzić za rękę. Nie wiem jak zebrał się na to, żeby z kimś się związać. - Przerwał masując swoje skronie. - Cały czas o coś się potyka. Potrafi na prostej drodze złamać sobie nogę. Często choruje, ponieważ nie umie należycie o siebie zadbać,a jego próby przyrządzenia czegokolwiek zjadliwego kończą się pożarem w kuchni. Cały czas je słodycze i nienawidzi warzyw. Jest naiwny, łatwo mu coś wmówić. Boi się wielu rzeczy, chociażby pająków czy psów. Kocha jak się go chwali, musi słyszeć, że dobrze sobie radzi. - Wymieniał wpatrując się w moje pasiaste skarpetki, dzięki czemu miałem doskonały widok na jego oczy, w których pojawiała się nostalgia. Raz po raz marszczył brwi, przypominając coś sobie. - Ale łatwo się w nim zakochać, wiesz? Podejrzewam, że moja sympatia do niego zaczęła się już dawno. Jest bardzo nieszkodliwy, wygląda jak nastolatek przez co wszyscy szybko są w stanie mu zaufać. Umie słuchać i jeśli potrzebujesz komuś się wygadać on jest pierwszym, który zechce spróbować cię zrozumieć. Boi się psów, ale zawsze wystawia przed dom dużą miskę wody i karmy, aby te bezdomne miały szansę żyć. Gdy coś mu się stanie zawsze z machnięciem dłoni mówi, że nic mu nie jest, nawet jeśli materiał jego spodni zaczyna nasiąkać krwią w miejscu, w którym się uderzył. Nie lubi sprawiać innym kłopotu, ale powoduje to, że wszyscy martwią się o niego jeszcze bardziej. Stara się być samodzielny... On po prostu nie potrafi. - Ocenił kręcąc głową dla potwierdzenia swoich słów.
-Dlaczego taki jest?
- Jego rodzice... Oni nigdy nie mieli dziecka. Shinji zaadoptowali kiedy miał pięć lat i został odebrany poprzednim rodzicom adopcyjnym, ale nie wiem dlaczego, nigdy mi tego nie powiedział. Pojawił się w ich życiu, kiedy tracili nadzieję na stworzenie normalnej rodziny. Jego mama zachorowała, kiedy miał siedem lat. Miała manię na jego punkcie. Nie pozwalała mu się z nikim spotykać, starannie sprawdzała każdą porcję jedzenia przed podaniem mu go. Nie pozwalała mu wychodzić z domu. Doszło do tego, że miał zorganizowane lekcje online, ponieważ przyśniło jej się, że w drodze do szkoły ulega wypadkowi samochodowemu. Odeszła z pracy. Nie chciała zostawiać go samego. - Zatrzymał się na tym momencie i odchylił mocno na kanapie. Wciąż wbijałem w niego wzrok, z nadzieją, że będzie kontynuował historię swojego niedoszłego chłopaka, ale on tylko westchnął.
-Nie powinienem ci tego mówić. Jestem zbyt rozgadany jeśli chodzi o niego. - Skarcił się.
- Myślę, że... To przez to, że nie masz nikogo, komu mógłbyś powiedzieć o swoich uczuciach. - Odważyłem się powiedzieć, czego szybko pożałowałem, ponieważ mężczyzna spojrzał na mnie widocznie zły.
- Skąd wiesz? Ledwo mnie znasz!
- Jesteś samotny. - Uśmiechnąłem się lekko. - Jesteś dokładnie taki sam jak Ja.
- Nieprawda. - Zaprzeczył, jednak w jego głosie można było wyczuć wyraźne wahanie.
- Odkąd tu mieszkam nie widziałem, żeby ktokolwiek poza Shinjim się z tobą kontaktował. Masz tylko jego i mnie.
- Może ja nie potrzebuję nikogo innego? - Warknął schylając się nade mną, na co złożyłem szybkiego całusa na jego nieco suchych ustach.
- Jesteśmy tylko ludźmi, Hide. Nie chcemy być samotni. - Wzruszyłem ramionami, a kiedy ten wciąż się nie odsuwał ponownie połączyłem nasze usta, tym razem kładąc na jego policzkach obie moje dłonie. Nie obawiałem się, że ucieknie, wiedziałem, że nie byłby w stanie tego zrobić.
Kiedy mężczyzna zaczął odwzajemniać mój pocałunek uśmiechnąłem się lekko ciągnąc go na siebie. Podniosłem się nieco i podciągnąłem nogi, żeby było nam wygodnie, jednak szybko zostałem pchnięty na plecy. Jego dotąd nieruchome dłonie spoczęły na bokach mojego ciała, jednak nie na długo, ponieważ chwilę później mogłem poczuć jak wślizgują się pod bluzę, którą miałem na sobie.
Czułem lekkie wyrzuty sumienia, ponieważ chwilę wcześniej rozmawialiśmy o chłopaku, który skradł serce Hidekiego, a teraz doprowadziłem do naszego zbliżenia, ale...
Nie chcieliśmy więcej czuć się samotni.
- Będziemy się kochać? - Zapytałem, kiedy moje ręce zjechały na plecy starszego mężczyzny.
-Będziemy uprawiać seks. - Poprawił mnie.
*    *    *
- Poznałem kogoś. - Zakrztusiłem się ciepłą herbatą słysząc poważny głos Kobo. Spojrzałem na niego niepewnie, wciąż pokasłując.
- Niemal codziennie kogoś poznajesz. - Zaśmiałem się, chociaż dobrze wiedziałem, że nie to ma na myśli. Czułem ukłucie w sercu. Chciałem, aby przestało boleć, ale nie potrafiłem nic na to poradzić.
Kobo był tylko mój. Zawsze był na moje zawołanie, zawsze był dla mnie, gdy go potrzebowałem. Pomagał mi, wspierał, pocieszał. Nie chciałem pozwolić, aby ktokolwiek mi go odebrał. Nie sądzę, abym kochał go tą specyficzną miłością, ale był w moim życiu jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą osobą. Potrzebowałem Go i nie mogłem pozwolić na to, aby ktokolwiek zechciał mi go odebrać.
- Wiesz, że nie to mam na myśli.
- Wiem, wiem. - Mruknąłem odkładając kubek na drewniany stół, po czym chwyciłem w dłoń czekoladową babeczkę osłoniętą specjalnym, białym papierkiem. Nie zamierzałem jej jeść, po prostu potrzebowałem czegoś co mogłoby zająć moje ręce. - Kto to jest?
- Nie znasz Go. Nazywa się Fumio. Poznałem go kiedyś przez współlokatorów. Jest byłym chłopakiem Aiko.
-Jest hetero? - Zapytałem zmartwiony, nie podnosząc wzroku z ciastka, które przemieszczałem z jednej dłoni do drugiej.
- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie.
-A przystojny?
-Bardzo! - Potwierdził od razu. - Ale nie przypomina innych osób, które mi się podobają. Wolę kogoś jak Ty. Drobny, uroczy chłopczyk. - Zachichotał nieznośnie. Skrzywiłem się na to określenie. - On jest bardziej męski. Wysoki, dobrze zbudowany.
- I mimo to Ci się podoba? - Rzuciłem zdziwiony.
- Myślę, że to jedna z tych osób, które podobają się każdemu. - Ocenił, po czym spojrzał na mnie dziwnie. - Nie zrozum mnie źle. Nie jestem zakochany, ani nic... Po prostu jest strasznie tajemniczy... Trochę mnie zaciekawił.
-Trochę?
-Bardzo. - Zaśmiał się, tak samo jak ja wcześniej biorąc wypiek, jednak on w przeciwieństwie do mnie ugryzł go z cichym pomrukiem.
- Wiesz... Jeśli zechcesz napewno uda Ci się go zdobyć. - Powiedziałem zrezygnowany. Kobo i tak pozostanie moim najlepszym przyjacielem i ufałem, że nic tego nie zmieni. Póki będę dla niego najważniejszy może mieć kogoś, kogo adoruje.
- Aah, kocham cię. - Uśmiechnął się szeroko, zadowolony moim stwierdzeniem, a następnie jak gdyby nigdy nic zmienił temat.
*     *     *
-Hej! Haru! Poczekaj! - Usłyszałem za sobą nawoływania. Wcześniej nie zwróciłem na nie uwagi zbyt zaabsorwowany przemyśleniami na temat przeszłości Shinjiego. Nie chciałem, żeby ktoś je przerywał, ponieważ zacząłem powoli układać sobie wnioski na temat jego rodziny. Nie wiedziałem jeszcze wystarczająco dużo, dlatego pojawiło się wiele pytań, które zapisywałem w notesie na telefonie, żeby nie zapomnieć. Byłem wścibski, ale jego osoba za bardzo mnie zainteresowała, abym mógł po prostu zapomnieć o wszystkim, co w przypływie wspomnień powiedział mi Hideki.
- Ja? - Zapytałem głupio spoglądając w bok skąd nadbiegał młody mężczyzna z podskakującą w ruchu blond czupryną. Tuż za nim podążał średniego wzrostu brunet, na którego widok poczułem jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
Nie spodziewałem się poznać Colina w takiej sytuacji. Podejrzewałem, że nasze spotkanie nigdy się nie odbędzie, ponieważ ani Ja, ani On nie mieliśmy na to najmniejszej chęci. Widocznie Bóg miał inny zamiar.
Colin wyglądał tak samo jak podczas naszych rozmów na Skype. Właściwie bardzo rzadko rozmawialiśmy, zwykle siedział cicho gdzieś w tle i mówił coś jedynie, gdy Doi zwrócił się bezpośrednio do niego.
Był przystojnym brunetem, którego podniesione do góry włosy sprawiały, że zdawał się być sporo wyższym, ale wciąż nie dorównywał swojemu chłopakowi. Jego twarz była szczupła, a policzki nieco wklęsłe, ale wyglądało to zadziwiająco dobrze. Jego ciało nie było przesadnie chude, zdawało się być zdrowsze i bardziej wytrzymałe od mojego.
- Dawno Cię nie widziałem. - Rzucił Doi, kiedy znalazł się blisko mnie. Nie czekając na moją odpowiedź mocno przytulił moje ciało do swojego dokładnie tak samo jak robił to zawsze. Mimowolnie się uśmiechnąłem, ponieważ jego zapach przypomniał mi jedynie o przyjemnych chwilach z przeszłości. Zawsze traktował mnie bardzo dobrze, chociaż nie zawsze na to zasługiwałem. Cały czas był radosny, wywołując u mnie te same emocje. Nie umiałem się przy nim smucić. Żyliśmy swoim własnym rytmem robiąc to, na co aktualnie mieliśmy ochotę. Nie dawał mi się poczuć gorszym, chociaż bezsprzecznie taki byłem.
Czułem się kochany i dokładnie tym samym uczuciem darzyłem jego. Kochałem Go.
- Praca, praca i jeszcze raz praca. - Zaśmiałem się oddając uścisk. Trwaliśmy tak przez moment, a potem ciało blondyna nieco się spięło, a on przesłał mi przepraszający uśmiech.
- Dbaj o siebie. Nie przepracowuj się. - Powiedział, czochrając moje włosy, po czym odwrócił się i objął ramieniem dołączającego do nas chłopaka. - To takie dziwne widzieć was obok siebie. - Wyznał wędrując wzrokiem między nami. - Colin, Haruhiko. Haruhiko, Colin. - Przedstawił nas sobie uważnie patrząc jak wymieniamy się krótkim uściskiem dłoni.
- Miło mi Cię w końcu poznać. - Powiedziałem kłaniając się lekko, po czym szybko zabrałem rękę. Jego skóra była nieprzyjemnie zimna, a przynajmniej tym tłumaczyłem sobie swoje zachowanie. Chłopak grzecznie odpowiedział tym samym po czym spojrzał wyczekująco na Doiego. Widać było, że nie ma ochoty być przy mnie.
- Szliśmy właśnie na mały festyn przy fontannie w centrum. Nie chciałbyś dołączyć? W sumie nie wiem z jakiej okazji go zorganizowali, ale może być fajnie.
- Wiesz... Nie byłem jeszcze dziś w domu. Myślę, że chciałbym odpocząć. - Wzruszyłem ramionami, na co otrzymałem jego zawiedzione spojrzenie. Nie potrafiłem go długo utrzymać. - Ale jeśli chcesz możemy się spotkać kiedy indziej, żeby spędzić razem trochę czasu.
- Kiedy ci pasuje? - Zapytał natychmiast, od razu zmieniając swój wygląd na nieco weselszy.
Doi, dlaczego mi to robisz?
- Pojutrze?
- To jesteśmy umówieni! - Zakrzyknął, puszczając ciało stojącego przy nim bruneta.
- To... Ja już pójdę... Bo... - Zawahałem się. Nawet nie zorientowałem się, że po prostu czekam na jego zgodę, aby odejść.
- Jasne. Napij się czegoś ciepłego i ubieraj grubsze rzeczy. Teraz będzie coraz zimniej. - Pouczył mnie, po czym ponownie tego dnia przyległ do mojego ciała, jednak tym razem uścisk trwał o wiele krócej. - Do zobaczenia.
-Jasne, pa. - Pożegnałem się i ruszyłem w swoją stronę jako pierwszy z naszego małego zgromadzenia. Kiedy czekałem kawałek dalej, na zmianę świateł przy przejściu nie potrafiłem się powstrzymać i obróciłem się, aby odnaleźć wzrokiem parę, z którą chwilę wcześniej się pożegnałem. Mój wzrok od razu spotkał się ze śmiertelnie poważnymi oczami Colina, do którego monolog tworzył idący obok blondyn.
- Idzie Pan?
-Tak, przepraszam.

______________________________________
Ano... Dzień dobry Państwu. Em.... Eee... hehe?
( W sumie tego na dole nie musicie czytać <3 )
Jest sens się tłumaczyć? Znowu zawaliłam i wracam do was z beznadziejnym rozdziałem, na którego nie jestem w stanie patrzeć...
Napisałam go trzy razy.
Pierwsze dwa rozdziały usuneły się. Z drugiego byłam dumna. Bardzo dumna. Jeszcze nigdy nie była tak dumna ze swojego opowiadania jak w momencie, gdy przeczytałam tamten rozdział.
Załamałam się tym, a potem... Mój komputer więcej się nie włączył. Musiał zostać wyczyszczony, a ja straciłam wszystkie opowiadania napisane od czasów podstawówki.
Byłam głupia nie kopiując ich na pendrive. W sumie to miałam je na pendrive, ale usunęłam, bo obiecałam go komuś pożyczyć.
Na ten moment jestem wyczerpana psychicznie. Za tydzień mam poprawkę z matematyki, ale nie ma szans abym zdała.
Ale to nic. Nic mnie już nie obchodzi i żyję jako wolny człowiek, yeh <3
Lecę pisać kolejny rozdział. Niedawno go zaczęłam.
__
Kocham was!
Skomentujcie jeśli macie chwilę i chęci.
Podejrzewam, że nie dużo was tu zostało :< ( Ale wiem, że to moja wina)

Komentarze

  1. Niczym wierny pies czekałam na rozdział i w końcu jest! Nie potrafię pisać komentarzy, dlatego robie to rzadko, ale chciałam dac Ci znać, że po takiej długiej przerwie nie straciłaś czytelnika ^^ chciałam Ci też podziękować, że się nie podajesz i nadal piszesz to cudowne opowiadanie. Życzę jak najwięcej weny i zdania tej nieszczęsnej matematyki! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, mam nadzieję że tym razem pojawi sie o wiele szybciej :D
    Twoja wierna fanka

    OdpowiedzUsuń
  2. No maleńka, w końcu doczekałam się kontynuacji! Uwielbiam to opowiadanie i twój styl pisania, więc zawsze będę tu zaglądać. Przykro mi, że wszystko ci się usunęło, ale moim skromnym zdaniem i tak jest świetnie. Proszę dodaj jak najszybciej kolejny :3 I nie martw się matmą - ja też mam poprawkę i tez myślę, że nie zdam, aczkolwiek trzeba być dobrej myśli (zabrakło mi 3pkt. do zdania, jak się sytuacja powtórzy to się powiesze :/). Życzę weny i współpracy z komputerem :)

    //Mika

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest jak taka porządna baaardzo gorzka czekolada. Czujesz gorycz i masz ochotę przepić to czymś słodkim. Z drugiej jednak strony jest za dobre by nie zjadać czy nawet niszczyć smak czymś innym. <3

    Matko z córką... Wszystko? Cholera, współczuję okropnie! :'( Załamałabym się, gdyby mi zdjęcia usunęło, a co dopiero coś, co sama urodziłam na świat.
    Ale nie martw się :). Niestety, nieszczęścia chodzą parami, ale dasz sobie radę :D.
    Dużo weny życzę ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy ktoś kocha to i rok poczeka. A jak dla mnie było warto! Aww, i Hideki. Cóż, moje podejście do niego przez ten cały czas uległo drastycznej zmianie. Polubiłam go. A Doi - teraz jakoś co do niego mam złe przeczucia. Coś mnie od jego postaci odpycha. Ale rozdział cudowny! Nie mogę sie doczekać na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. To bylo za dlugo, bylo ok ale chce wiecej hihi

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć :D
    Co tam?

    Powiem ci, że czytałam cię kiedyś, ale to było sto lat temu. Sama pisałam wtedy jeszcze na bloxie, potem miałam pewne problemy w życiu i rzuciłam to. Ale już jest dobrze.
    Natknęłam się na twojego bloga na którymś z czytanych (chyba) i tak sobie myślałam i myślałam, kurwa, skąd ja to znam :D
    No i masz babo :D

    Cieszę się, że wciąż piszesz.
    Mam nadzieję, że będziesz wrzucać notki regularnie :)
    dodaję cię do ulubionych..

    Kuuuurde, < piszczy z radości>
    uff, to się uzewnętrzniłam.

    To chyba w ogóle mój pierwszy komentarz. Najwyżej robiłam to wieki temu, ale już sama nie pamiętam. Wybacz, starość #kłopoty z pamięcią krótkotrwałą czy chuj wie co :D

    dobra, już nie spamuję.

    (taaaaaaa, jakby co, to wpadnij do mnie :)

    < czyta dalej >

    pozdrawiam

    Kaczucha Kunoichi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra. Pochłonęłam te rozdziały, których nie pamiętałam :)
      Dopiero teraz rzuciły mi się w oczy wszystkie błędy, nawet gdy miałaś betę :(
      Ale widzę, że ten rozdział jest w porządku :) to cieszy.

      Jeju, każdego z nich przedstawiasz tak fajnie, że nie wiem, kogo mam shippować!

      :D

      Usuń
  7. To jedno z lepszych opowiadań w sieci. Pisz dalej nie poddawaj się!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hoshii, kiedy następny rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Hoszałkę proszę dodaj rozdział :) (Jak tam poprawka? Ja swojej nie zdałam. Zabrakło mi 1 pkt... ;____;). Czekany kochana :)

    //Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję jak najszybciej dodać ;C
      Poprawka słabo. Mam warunek, więc mimo wszystko jestem teraz w klasie maturalnej.
      Nie zdałaś czy też masz warunek? ;3

      Usuń
    2. Ja byłam w maturalnej, więc klasę normalnie zdałam, ale matury nie (na normalnej zabrakło mi 3pkt, a na poprawce 1... Takie już moje szczęście :/). Będę podchodzić jeszcze raz w maju, bo sobie tego nie daruje i moja mama też by mi nie odpusciła :P Matmą to zuo i chyba już przez całe życie będzie mi stawać na drodze. Także moja kochana w maju piszemy razem, a w lipcu możemy wymienić się wynikami :3 Czekam na rozdział, bo warto czekać. Pozdrawiam cieplutko :)

      //Mika

      Usuń
  10. Hej Hoshi!
    Co z rozdziałem?
    Nie chcę pospieszać ani nic takiego, bo wiem, że masz również inne sprawy. W końcu autor nie robot ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  12. Hoshi, żyjesz? Wszystko w porządku?
    Coś się zaczynam martwić c';

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy będzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  14. Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! Oby był lepszy niż 2016 <3
    Oprócz tego oczywiście życzę spełnienia marzeń, dotrzymania obietnic nowo rocznych, zdrowia i weny i tak dalej! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam Ci podziękować, ale całkowicie zapomniałam.
      Dziękuję za życzenia. Mam nadzieję, że twoje święta były przyjemne, a nowy rok będzie szczęśliwy. ♥

      Usuń
    2. Ojej, dziękuję!
      I cieszę się, że się odezwałaś. Zaczynałam się martwić. ^^

      Usuń
  15. Co z rozdziałem?

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Hoshi, żyjesz?

    OdpowiedzUsuń
  18. Nadal żyje nadzieja, że kiedyś będzie nowy rozdział... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś na pewno się pojawi ♥
      Pytanie kiedy :(
      Aktualnie mam spore problemy i nie myślę o tym, żeby napisać cokolwiek dłuższego:(

      Usuń
  19. Minął rok od poprzedniego rozdziału. Jest jakakolwiek szansa, że wznowisz opowiadanie czy już raczej nic się nie pojawi? ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest, jest. Myślę, że niedługo znowu się tutaj pojawię. Nie wiem tylko ilu z was czeka...
      Muszę przeczytać to opowiadanie od początku, zrobić notatki z tym co się działo, ponieważ straciłam laptop, na którym je miałam. Niestety nie mam kopii.
      Myślę, że powrócę jeszcze w tym roku. Teraz mam sporo problemów, między innymi ze szkołą, nie pisaną maturą i oblanym rokiem. Nie wiem jak pójdzie mi poprawka, bardzo możliwe, że będę musiała poprawiać klasę. Nie chciałbym, bo dostałam się do policealnej kosmetycznej, na której mi zależało...
      Jest też pytanie czy będę potrafiła pisać tak jak kiedyś. Dawno tego nie robiłam, nie wiem czy mi się uda..
      Ogólnie zaniedbałam wiele rzeczy, na dobrą sprawę nie ma hobby, które nie zostało przeze mnie odrzucone. Było wiele rzeczy, które kochałam, ale przez problemy życia codziennego po prostu... Zostały zaniedbane.
      Muszę do wszystkiego wrócić, znaleźć czas i uwierzyć, że to co robię wcale nie jest tak bardzo bezcelowe jak mi się wydaje..
      Pozdrawiam, całuski i do usłyszenia niedługo. Mam nadzieję, że do tego czasu zostaniesz tutaj :3

      Usuń
  20. Strasznie podoba mi się to opowiadanie 😀
    A teraz czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz