Dreamer - Rozdział 19

Po powrocie do domu czułem dziwną pustkę. Mieszkanie wydawało się tak ciche, że aż straszne. Okropne uczucie. Wrócić do miejsca, które tak naprawdę nigdy nie powita cię pozytywnie.
Rzuciłem swoje rzeczy na ziemie w przedpokoju i wszedłem głębiej.
 Po kilku dniach spędzonych wraz z Masao i Doi'm przestałem czuć się dobrze we własnej samotności.
Wiedziałem jednak, że szybko ponownie się do niej przyzwyczaję. Przecież to nic wielkiego, coraz więcej osób jest samotnych.
Gdy znalazłem się w salonie nieświadomie przeczesałem palcami grzywkę. Rozejrzałem się po środku nieco krytycznym wzrokiem. Pokój był niewielki i zagracony. Znajdywało się w nim sporo przedmiotów dekoracyjnych, które przytaszczyła tu Yui.
Były ładne, ale niepotrzebne. Nasze mieszkanie było na nie wszystkie za małe.
Po chwili przyniosłem z kuchni worek i zacząłem pakować do niego rzeczy, których nie chciałem tu trzymać.
Czułem się wypoczęty, mimo że ostatnie dni spędziłem z pięcioletnią dziewczynką i... Doi'm.
Jego obecność w szczególności nie była uciążliwa, nawet w tej chwili brakowało mi Go.
Odnosiłem jednocześnie dziwne wrażenie, że nasza sielanka wkrótce się skończy.
Blondyn nie był przecież zwykłą osobą. Był kimś sławnym, miał swoje obowiązki. I nawet mimo zapewnień o zakończeniu kariery wiedziałem, że ona będzie się ciągnęła jeszcze przez wiele lat.
Podczas moich rozmyśleń mechanicznie sięgnąłem do telefonu, który informował o dostarczeniu nowej wiadomości.
*    *    *
Blisko godziny piątej po południu wyszedłem z budynku i ruszyłem wąską ulicą w stronę ogrodu kamiennego. Był on dość daleko, ponieważ niemal czterdzieści minut drogi.
 Będąc młodszymi wraz z Yui często tam bywaliśmy. Byliśmy dość głośnymi, wiecznie szczęśliwymi dziećmi czym przeszkadzaliśmy spacerującym ludziom.

Po drodze mijałem wiele witryn sklepowych, na których skupiałem wzrok. Będąc blisko miejsca do którego zmierzałem coś rzuciło mi się w oczy. Niewielka kartka na drzwiach niedawno otwartej kawiarni.
 "Przyjmę pracowników".
 Mijając ją zwolniłem nieco, zaś po kilku następnych krokach cofnąłem się. Kawiarnia była naprawdę ładna. Otworzona zaledwie kilka dni temu, co głosiła reklama wywieszona niedaleko. Na zewnątrz były dwa stoliki. Najpewniej ich ilość była spowodowana pogodą.
Cały budynek był pomalowany na jasny, błękitny odcień. Zdecydowanie wyróżniał się spośród ciemnych kolorów innych sklepów. Powędrowałem wzrokiem za szybę do środka. Było to duże pomieszczenie, pomalowane na odcień kawy z mlekiem.
Zdawało się całkowicie przeciętne, ale jednocześnie coś mnie do niego przyciągało.
Gdy chciałem odchodzić powędrowałem wzrokiem do młodej dziewczyny, która nakładała na niewielki talerzyk kawałek jakiegoś ciasta. Po skończeniu czynności podniosła na mnie oczy i uśmiechnęła się w bardzo przyjemny sposób.
Chyba właśnie ta reakcja sprawiła, że po chwili wróciłem wzrokiem na ogłoszenie i spisałem numer telefonu znajdujący się na nim.
Nie miałem wielkich nadziei co do tej pracy, wątpiłem by ktoś zgodził się mnie przyjąć, ale spróbować nie zaszkodzi.
*    *    *
-Cześć. - Przywitałem się widząc bruneta. Właściwie jego włosy miały dziwny kolor, ni to brązowy, ni to ciemny rudy.
Mężczyzna kiwnął głową i ruszył przed siebie wchodząc do parku.
- Nie mam dużo czasu. Za pół godziny muszę być gdzieś indziej. - Uprzedził, wciskając dłonie do kieszeni płaszcza. Pogoda była dość brzydka. Wydawało mi się, że lada chwila lunie rzęsisty deszcz. Oczami wyobraźni już widziałem jak ludzie uciekają do domów czy też chowają się w bramach.
-W porządku. Chcę tylko wiedzieć skąd znasz moją matkę. Nic więcej. - Mruknąłem, patrząc po przechodnich. W większości byli to ludzie starsi. Młodsi najpewniej siedzieli jeszcze w szkołach lub zasiadali przed komputerami.
- Znam ją już od dawna. Właściwie to całkowicie proste. Ojciec mi powiedział kilka lat temu.
- A skąd on wiedział?
-Bo był jej kochankiem. Przez nią rozpadło się małżeństwo moich rodziców. - Westchnął, rozglądając się wokół. - Był pijany i tak się stało. - Dodał. Od razu przypomniała mi się wypowiedź matki o moim ojcu. Historie nieco się nakrywają, ale wątpiłem, by ten mężczyzna mógłby być moim ojcem. Przecież ja i Ryu w żadnym calu nie jesteśmy do siebie podobni...
- A gdzie teraz jest twój ojciec?
- Wyjechał do Francji. - Wyjawił wyciągając telefon z kieszeni.
Wędrowaliśmy jeszcze kilka minut w ciszy po czym w końcu ja postanowiłem się odezwać.
- Dlatego tak mnie nie lubiłeś? - Zapytałem, idąc w stronę powrotną.
- Po części. Drugim powodem jest to, że Doi cię nie potrzebuję, nie rozumiem dlaczego się przyjaźnicie.
-Może po prostu się lubimy? - Spytałem patrząc na niego jak na idiotę. Uważałem że to całkowicie naturalne iż ktoś, kto nie jest nam potrzebny również może być dla nas kimś ważnym.
- Haruhiko... Życie twoje i Imady to dwa kompletnie inne światy. Nie da się ich połączyć. Skoro się z tobą przyjaźni to najpewniej będzie miał z tego jakieś korzyści.- Wyjaśnił, po czym spuścił wzrok na telefon i zaczął pisać sms'a. - Masz jeszcze jakieś pytania?
- Nie. - Mruknąłem z wyczuwalnym żalem w głosie.
*    *    *
Po powrocie do domu nic więcej się nie działo. Umówiłem się z Doi na następny dzień i przetwarzałem informacje otrzymane od Ryu. Nie chodziło już nawet o to, że niepokojąca jest możliwość tego, że jesteśmy rodzeństwem. Postanowiłem zostawić tą sprawę w spokoju. Moi rodzice to temat zamknięty. Już ich nie potrzebuję, za późno na to. Teraz jestem osobą dorosłą, a nie zagubionym dzieciakiem.
Bardziej ciekawiło mnie to, do czego jestem potrzebny Doi'emu.
Skoro nie możemy się po prostu lubić... Czy to oznacza, że blondyn chce mnie do czegoś wykorzystać?
*    *     *
Następnego dnia wyjście do Doi'ego przeciągałem od samego rana. Z godziny na godzinę. Patrząc za okno byłem pewien, że utrzymywana od wczoraj pogoda w końcu wypuści na nas gęsty, zimny deszcz.
Z tego właśnie powodu wyszedłem z mieszkania dopiero o godzinie szóstej po południu. Do domu blondyna niemal biegłem. Na szczęście zmiana pogodowa mnie nie dosięgnęła.
Zostałem przywitany szybkim, aczkolwiek czułym pocałunkiem, szerokim uśmiechem i wiadomością, że rodzina niebieskookiego wróci dopiero za pięć godzin. Ten czas mieliśmy spędzić razem.
Za każdym razem odpowiadałem na gesty niebieskookiego, jednak mimo to gdzieś w mojej głowie pozostawała zapalona, czerwona lampka i słowa Ryu.
Czułem się z tym źle, tym bardziej, że nie potrafiłem spytać o to blondyna.
- Wiesz już o której wyjeżdżamy? - Zapytał mnie po jakimś czasie. Nawet nie zauważyłem jak minęła pierwsza godzina. Siedzieliśmy przed telewizorem z notatnikiem blondyna i oznaczaliśmy w nim dni zaplanowane przez nas.
Za oknem od piętnastu minut szalała burza, ale czułem, jakby to zjawisko działo się niesamowicie daleko od nas.
Za trzy dni mieliśmy wyjechać do moich dziadków, zostać tam na noc. Tydzień później chcieliśmy jechać na koncert. Znaczy... Doi chciał jechać na występ jakiś przyjaciół po fachu. Ja miałem tam być jako osoba towarzysząca.
Inne daty w większości były naznaczone przez nasze rysunki. W tej chwili ja rysowałem podobiznę Toi w malutkiej krateczce z datą jej wizyty u weterynarza. Doi zaś siedział obok tworząc dziwne fryzury na mojej głowie. Żaden z nas nie wiedział już o co chodzi w ''oglądanym'' przez nas filmie.
- W piątek o trzynastej. Na miejscu będziemy chwilę po czternastej. Zostajemy na noc i w sobotę o siedemnastej jesteśmy tu z powrotem.- Wyrecytowałem z pamięci, czując jak mężczyzna schyla się nade mną. Uśmiechnąłem się lekko po chwili czując jak moje usta zostają nakryte przez inne.
Odłożyłem na bok notes słysząc szczekanie Toi. Pociągnąłem bliżej siebie blondyna powodując, że bardziej na mnie naparł.

W tej chwili nie obchodziło mnie nawet to, że mogę być tylko zabawą w jego zręcznych dłoniach.
Byłem szczęśliwy, że pozwala mi trwać przy sobie  i wiedziałem, że będę to robił póki będzie mi na to zezwalał.
-Co się stało, Haru-chan? - Zapytał zdziwiony Doi, gdy gwałtownie się od niego odsunąłem. Całkowicie ignorując jego słowa, skupiłem się na swoich myślach.
Które mimo mojej woli podsuwały kolejne pytanie.

" Czy to możliwe, że zakochałem się w Doi'm? "

_______________________

O bosze, to był taki beznadziejny tydzień...
No, ale nic... ( Tak naprawdę, nie mam siły nic więcej pisać xd)
Teraz mogę odejść, ze świadomością, że spełniłam swój obowiązek :c


Komentarze

  1. Nie zgadzam się! >n<
    Doi nie może go wykorzystać ! :C
    Bo się załamię~! :c
    A tak w ogóle rozdział jak zwykle świetny :D
    P.S. Jeeeej jestem pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieeee! Doi nie może wykorzystać Haru ;_;
    Będę płakać, płakać i jeszcze raz płakać T^T
    Rozdział świetny ja zresztą zawsze <3
    Po ciężkim dniu w szkole fajnie jest się zrelaksować czytając nowy rozdział. Mówiłam już, że Cię uwielbiam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki przyjemny rozdział XD
    mam nadzieję że Doi nie wykorzystuje Haru <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział masz talent do pisania xD.
    Jeśli Doi wykorzystuje Harusiaa to się załamię <3.
    Czekam na kolejny rozdział . ^^"

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. :3
    Zostałaś (znowu) nominowana do Liebster Blog Award.
    Szczegóły u mnie na blogu.
    world-is-mine-alec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie go nie wykorzysta, a ja na to liczę, bo wtedy fabuła będzie ciekawsza.;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    i się wydało dlaczego tak go nie lubi, ale czy to prawda, że Doi go wykorzystuje....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz