Dreamer - Rozdział 4

Betowała Tsuki (Awalon).
Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Za kilka dni miała minąć trzecia rocznica śmierci mojego ojca. Był dobrym człowiekiem, opiekował się nami i starał się spędzać z rodziną jak najwięcej czasu. Traktował mnie jak swojego syna, mimo iż nim nie byłem. W naszej małej grupce nie było podziału na tak zwane ; dobre i złe dziecko. Mimo, że byłem młodszy od Yui czułem się jej równy.
Jego śmierć wstrząsnęła wszystkimi znanymi przez niego ludźmi. Dla każdego był miły i uczynny. Ideał człowieka. Zostawił nas z małą kwotą pieniędzy, ale przecież nie miał w planach odejścia z tego świata.
Co innego Matka, która zrobiła to bez skrupułów.
Z takimi myślami oddzielałem swoje ubrania, od ubrań Yui, która niedawno wróciła do domu. Na dworze zbierało sie na deszcz. Niebo zaszło ciemnymi chmurami, a drzewa uginały się pod podmuchami wiatru. Nie lubiłem takiej pogody, wolałem jak było ciepło i słonecznie.
-Możemy porozmawiać? - W drzwiach łazienki stanęła moja siostra, przegryzając wargę. Z jakiś niewyjaśnionych przyczyn czułem, że nie ma dobrych wieści.
-Tylko skończę. - Mruknąłem, składając koszulkę Yui. Mimo, że to ona jest dziewczyną, ale to właśnie ja przejąłem obowiązki domowe po matce. Za to 20-latka częściej opłacała nasze wydatki.
Usłyszałem jak drzwi się za nią zatrzaskują.
Złożone ubrania włożyłem do plecionego koszyka, wcześniej sprawdzając czy aby na pewno jest suchy. Wziąłem go w ręce i opuściłem pomieszczenie. Rudowłosa siedziała przy stole w kuchni. Przechodząc obok niej posłałem dziewczynie krótkie spojrzenie, po czym ruszyłem w stronę salonu.
Nasze mieszkanko nie było duże. Wynajmowała je nasza ciotka, która podróżowała po świecie, co jakiś czas podsyłając nam jakieś drobne sumy pieniędzy. Wiedziałem, że zawsze mogę zwrócić się do niej o pomoc, ale nigdy tego nie robiłem.
Poukładałem ubrania w szafie i wróciłem do kuchni. Yui wciąż siedziała w tym samym miejscu co wcześniej.
-Słucham.- Odsunąłem sobie krzesło naprzeciw niej. Nie zaczęła mówić póki nie usiadłem.
-Wyprowadzam się. - Powiedziała stanowczo, a jej głos był wypruty z wszelkich emocji. Zmarszczyłem brwi wpatrując się w jej oczy.
-Gdzie?
-Do narzeczonego. -Mruknęła, a ja przypomniałem sobie wcześniej poznanego mężczyznę, przedstawionego mi jako jej chłopak. Od początku wiedziałem, że będę miał przez niego problemy.
-Kiedy?
- Jutro. - Zdziwienie sprawiło, że niemal spadłem z krzesła.
-Oszalałaś? Nie zdążysz się spakować.. - Powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy. Nie umiałem sobie wyobrazić jaki ten dom byłby bez niej. Chociaż i tak rzadko w nim bywała.
-Właściwie.. Wiele rzeczy mam u niego, spakowanie reszty zajmie mi tylko kilka godzin..- Wytłumaczyła, po czym wstała od stołu, najwyraźniej chcąc mi pokazać, że nie ma już nic więcej do powiedzenia. - On ma pracę, ja też chcę znaleźć coś.. normalnego. Pomogę ci finansowo, na tyle, ile będę mogła. - Uśmiechnęła się i nie dając mi odpowiedzieć, wyszła z pokoju i zamknęła się w naszej sypialni.
A ja siedziałem w miejscu, oszołomiony i niezdolny do najmniejszego ruchu.
Nie chciałem zostać sam, bałem się tego. Świadomość, że nie mam już dla kogo się starać była okropna..
***
Przez cały dzień pomagałem Yui się pakować. Chciałem żeby była szczęśliwa, a jeśli życie u boku tego mężczyzny ją uszczęśliwi.. niech będzie jak tego chce.
Wieczorem wszystkie jej rzeczy były już przejrzane i ściśnięte w dwóch niewielkich walizkach. Po krótkiej rozmowie, dziewczyna zadecydowała, że już dziś się stąd wyniesie. Widząc jej uśmiech i błyszczące radością oczy nie próbowałem jej powstrzymywać. Około 7 wieczorem wyszła.
Schowałem futon i położyłem się na sporym łóżku, wcześniej zajmowanym przez Yui.
W ten właśnie sposób zostałem całkowicie sam. Bez siostry, rodziców , przyjaciół. Nie miałem nawet zwierząt.
Zawsze uwielbiałem te stworzenia, jednak Yui ma uczulenie na sierść, więc ...Może wkrótce przygarnę jakiegoś zwierzaka...
Nie leżałem zbyt długo, zmieniłem pościel i wyrzuciłem rzeczy, których 20-latka nie chciała zatrzymać.
Wziąłem z blatu stołu klucze, drugie schowałem na dno szuflady z różnymi gratami.
Chwyciłem w dłonie parasolkę i wyszedłem z mieszkania.
***
Cmentarz był o tej godzinie całkowicie pusty i ponury. Zaczynało robić się ciemno, a deszcz w końcu postanowił spaść na ulice miasta. Na nagrobkach szukałem wygrawerowanych imion moich rodziców. Gdy udało mi się ich znaleźć pomodliłem się , po czym usiadłem na drewnianej ławeczce.
Ciekawe jak wyglądałoby moje życie, gdyby oni wciąż żyli. Pewnie wciąż bym się uczył, tak samo jak moja siostra i nie musiałbym przejmować się tym, co przyniesie z sobą następny dzień.
-Co Tu robisz? - Usłyszałem , jednak zanim zdążyłem się obrócić tudzież wstać, czyjeś ramiona objęły od tyłu moją szyje. Podniosłem głowę do góry, patrząc jak Doi wpatruję się w nagrobek moich rodziców. Z bliska wydawał się równie idealny co w telewizji.
Zrzuciłem z siebie jego ramiona, a on w zamian usiadł blisko mnie.
- Moi rodzice tu leżą. - Odpowiedziałem niechętnie, wpatrując się w czarny kamień, ozdobiony złotymi literkami.
-Przykro mi. - Odparł zdziwiony. Na co ja prychnąłem. Przez chwile panowała między nami cisza.
-A Ty?
-Mój brat leży.. - Rozejrzał się dookoła, po czym wskazał palcem miejsce znajdujące się kilka nagrobków dalej. - Tam.
-Przykro mi. - Skopiowałem jego słowa. Blondyn uśmiechnął się słabo, po czym wstał i bez pytania wziął moją parasolkę . Rozłożył ją, Tak by zakrywała moje ciało.
- Chodź, zmokłeś. - Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą z lekkim wahaniem przyjąłem. Ostatni raz spojrzałem na nagrobek, po którym spływały krople deszczu.
Szliśmy w ciszy. Miałem wiele pytań, ale.. To dla mnie całkowicie obcy człowiek, co mnie obchodzi jego życie?
-Odprowadzę cię do domu. - Uprzedził, gdy wyszliśmy z terenu cmentarza.
-Dobrze.. - Mruknąłem, w głębi serca ciesząc się, jednak.. Nie potrafiłem tego okazać w dobry sposób. - Doi? - Zapytałem, czekając aż na mnie spojrzy. - To prawda, że odszedłeś z zespołu? - Przekrzywiłem nieco głowę, patrząc na niego typowym, szczenięcym wzrokiem.
-Prawda.
-Ale dlaczego? - Kontynuowałem swój wywiad. Posłał mi uśmiech, przenosząc na mnie wzrok.
- Jakby to powiedzieć.. - Zamyślił się na chwilę. - Chciałbym spróbować życia jako.. ktoś normalny, mało znany. - Wyjaśnił. W tej chwili wiedziałem jedno, naprawdę miałem do czynienia z idiotą. Zrezygnował z wszystkiego, tylko po to by zacząć od początku.. Jednak nie chciałem drążyć tematu.
-Długo zostaniesz w Japonii?
***
Doi tak jak obiecał odprowadził mnie do domu, po drodze zahaczając o budkę z napojami. Wypiliśmy gorącą czekoladę, rozmawiając o całkowicie nieistotnych rzeczach.
Jakie ma plany na dalsze życie, jakie lubi zwierzęta, co lubi robić. Przed rozstaniem, na jego prośbę wymieniliśmy się numerami telefonów.
W domu czułem pustkę. Nudziłem się, więc włączyłem telewizje. Resztę wieczoru spędziłem przed tym ekranem oglądając powtórki serialów, stworzonych by rozśmieszać ludzi, cóż... Nie jestem pewien czy reżyserom udało się zrealizować zamiary.
Dość szybko udałem się do łóżka.
Leżąc w nim, przykryty po samą szyje, usłyszałem dźwięk przychodzącego sms'a. Westchnąłem wyciągając telefon spod poduszki.
1 nowa wiadomość
Doi
22:41
Kliknąłem " Pokaż" .
Dobranoc, Haru-Chan ^ ^
Uśmiechnąłem się sam do siebie, nie odpisując. Przeniosłem spojrzenie na popękany sufit, gdy nagle przyszła mi do głowy nieco absurdalna myśl.
Czy to możliwe, by taki człowiek jak on mógłby stać się moim przyjacielem?
______________________________________________________
Ohayo!
Chciałam tylko przypomnieć, że w spisie treści jest data dodania nowego rozdziału.
Pozatym znalazłam sobię betę, która sprawdziła już ten rozdział ;)
Jednak! Od razu zaznaczam, że będzie poprawiała jedynie ortografie, interpunkcje itp. 
Fabuła jest i bedzie moja ;3
To wciąż tylko moje opowiadania ;)
Sayo! :3

Komentarze

  1. Hej :D Bardzo podobał mi się ten rozdział. Taki uczuciowy ( czy jak to się tam mówi xD). To jedno z niewielu opowiadań które śledzę na bieżąco :).
    Ja tu Ci piszę komentarz i zaczął mnie komar atakować :D.
    Proszę Cię pokornie o następny rozdział, bo jestem coraz bardziej ciekawa.
    Hwaiting!
    Pozdrawiam Miho~

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :3..aj chce już kolejną część... i kolejną, kolejną...nie ważne...po prostu..kya.:3

    ~Michi Katsura

    OdpowiedzUsuń
  3. Hoshi! ^^ Pamiętasz mnie jeszcze? c;
    Postanowiłam się odezwać, czemu akurat pod tym rozdziałem, tego nie wiem.
    Siostra całkowicie zlała potrzeby brata i nie pomyślała, że będzie mu smutno. Szkoda, w końcu każdy ma uczucia. Wiele ludzi tego nie zauważa, przekonałam się o tym na własnej skórze.
    Mam nadzieję, że Doi swoją obecnością wniesie trochę radości do życia Haru c; I.. czyżby miał stać się współlokatorem Haruhiko? ;333
    Ps. Zabawne. H(oshi), H(ikari), H(aruhiko) ^^
    H.~

    OdpowiedzUsuń
  4. To takie urocze brać numer telefonu od gościa, który chciał Cię okraść ^^
    Kolejny raz zostałaś nominowania do Liebster Blog Awards i The Versatile Blogger Award (swoją drogą nie dziwię się, że ktoś co chwila Cię nominuje;)), oczywiście nie musisz brać w tym udziału, ale będzie mi miło. Pytanka u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. siemka ;) to będzie mój pierwszy komentarz na tym blogu :D
    przeczytałam dziś wiele Twoich prac i musze powiedzieć, że jesteś świetna. :D
    Masz głowę do fabuły, a tego można pozazdrościć ^^ Twój sposób pisania na prawdę powoduje, że czytelnika dosłownie dana historia wciąga :D Bynajmniej ja tak odczuwam :D
    Z początku myślałamm, że Haru jest starszy xd a tu niespodzianka xd
    A co do siostry - samolubna troszkę ;p ale widać, że jest dobrą siostrą.
    Podoba mi się postać Doi'ego. Coś mi się wydaje, że nie tylko dobry przyjaciel z niego będzie. xD
    Życzę weny i oczekuję następnego rozdziału!
    Hwaiting! :D
    PS To takie urocze brać numer telefonu od gościa, który chciał Cię okraść ^^ - Zess zgadzam się xD

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. wa! ćśśś! Tp taki zastój w twórczości był! XD Mój błąd , wybaczcieeeeeeeee *chlip* (z tym nr telefonuuu)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    ciekawe, czemu Yuui podjęła tak nagle decyzję o wyprowadzce i skąd tam się wziął Doi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz